Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

Rowerem przez Wrocław

A w niedzielę, chociaż z boląca głową i podkrążonymi oczami wybrałam się na rower, chociaż nie wiem czy ilość promili w mojej krwi pozwoliłaby mi na jazdę po ulicach... Razem z koleżanką wyruszyłyśmy z pod Magnolii. Ona, zapalona rowerzystka, i ja - pierwszy raz na rowerze we Wrocławiu. Oczywiście nie dorobiłam się jeszcze swojego roweru, a nawet gdyby to i tak nie miałabym go gdzie trzymać, postanowiłam skorzystać z roweru miejskiego. Swoją drogą, bardzo dobry pomysł z tymirowerami w mieście, oczywiście nie polski... Miałam pewne obawy, ale nie związane z moim stanem trzeźwości, a raczej z pomysłem, żebyśmy jechały ulicą! Zgroza! Już zaczęłam się żegnać z życiem... No bo kto chciałby jechać ulicą Kazimierza Wielkiego i przez skrzyżowanie obok Galerii Dominikańskiej??? To są dwa najbardziej ruchliwe miejsca we Wrocławiu!!! Mimo wszystko muszę dumnie ogłosić, że dojechałam do plaży house nad Odrą i w drugą stronę też, wspierana przez moją odważną koleżankę :-) I oto i on, mój to

Imprezka

W minioną sobotę pojechaliśmy w moje rodzinne strony świętować urodziny kuzynki. Oczywiście zabraliśmy ze sobą Majkę, której droga do rodziców nie obyła się bez przerywników typu siku, kupa. Zdążyliśmy już się do tego przyzwyczaić i robi to na nas coraz mniejsze wrażenie. Niemniej na drodze z Wrocławia jest coraz więcej pamiątek pozostawionych przez naszego kota :-) Majka za kierownicą :-) ... Spotkanie z kuzynkami minęło nam bardzo miło. Co prawda na początku były chwile ciszy, ale już po kilku kieliszkach o ciszy nie było mowy... Jako, że było to przyjęcie kuzynki, która niedawno wyszła za mąż, punktem głównym wieczoru było oglądanie filmu z wesela. Oj, a było co oglądać i z czego się pośmiać :-) Dobrze, że my u nas nie mieliśmy kamerzysty... Po filmie wkręcił nam się iście weselny nastrój i zaczęły się tańce-hulance, śpiew i zabawa. Była Bałkanica Piersi, Tańczyć chcę, Bujaj się i kilka innych "hitów", które niosły mnie do tańca, ale słów już dzisiaj powtórzyć ni

Gwiazdą być...

Wczoraj przeżyłam swoją pierwszą, prawdziwą przygodę z telewizją, a dokładniej z nagraniem do programu i wcielenie się w role, która bardzo mocno odbiegała od tego jaka jestem, przez co wyjątkowo trudno było mi wcielić się w graną postać... Jakiś miesiąc temu zadzwoniła do mnie pewna osoba i zaproponowała rolę w nowo powstającym programie. Oczywiście zgodziłam się bez wahania, bo od dłuższego czasu chciałam wystąpić w telewizji, a poza małym epizodem w serialu, nie udało mi się otrzymać innej propozycji. Nie myślcie przez to, że mam zadatki na gwiazdę. Wręcz przeciwnie, ja lubię gdy na mnie patrzą, ale nie czuję potrzeby błyszczenia i zwracania na siebie uwagi. W życiu robiłam już tak wiele dziwnych rzeczy, że pomyślałam o wystąpieniu w telewizji, jak o ciekawej przygodzie i rzeczywiście, całe to zamieszanie jest wielką przygodą. Cały ten świat telewizji od środka jest niesamowicie fascynujący, a jednocześnie nie pozbawiony stresu codziennej pracy i długich godzin czekania, prób i du

Separacja

No i stało się. Po kilku dniach namysłów, mój mąż podjął w  końcu decyzję o wyprowadzce. Nie było nam łatwo, bo jednak wiele trzyma go w domu, ale jednak... Dzisiaj spakował swoją torbę, zabrał szczoteczkę do zębów, a ja na drogę kupiłam mu pół bochenka chleba, żeby chłop nie zgłodniał. Dzisiaj, gdy wieczorem wrócę z pracy nie usłyszę już chrapania dochodzącego z sypialni. W domu będę tylko ja i Majka... Niestety wszystkim tym, którzy już zaczęli wierzyć, że w końcu zdecydowaliśmy się na ten dawno zapowiadany rozwód muszę wyznać, iż małżonek mój pozostawia mnie w stanie słomianej wdowy. A w najbliższych dniach będzie opiekował się psem swoim rodziców, gdy ci odpoczywają nad Bałtykiem :-) Ja też odpocznę :-) Tylko kto mi teraz obiady będzie gotował i naczynia zmywał??? :-) No i żeby jemu przypadkiem ta wolność za bardzo do głowy nie strzeliła...

Morskie opowieści

Dlaczego weekend tak szybko się kończy? Dlaczego ktoś genialny nie wpadł na pomysł, żeby to weekend trwał 5 dni, a zarazem, żeby dni pracujących było tylko 2? No dlaczego? O ile świat i ludzie byliby wtedy szczęśliwsi? Ok, rozumiem, że może gospodarka nie rozwijałaby się tak prężnie, ale teraz wcale szaleństwa nie ma, z tym że w poniedziałek ludzie wpadają w ciężą depresje i zamiast wsiadać do pociągu jadącego do pracy, rzucają się z wiaduktu na tory. No dobra, ale koniec już tego narzekania. Jak Wam minął weekend? My w sobotę wybraliśmy się na urodziny brata męża. Powiem szczerze, nie miałam wielkiej ochoty na tą imprezkę, ale co, obowiązki rodzinne trzeba spełniać. Mieliśmy chwilę krótkiego spięcia z siostra męża, która za osiągnięcie uważa urodzenie dwójki dzieci.  Za to pod koniec nieźle się ubawiliśmy oglądając stare rodzinne zdjęcia. Pięknie się ludzie nosili jakieś piętnaście lat temu ;-) Po powrocie do domu odpaliliśmy sobie "Wesele", film który ja widziałam już ch

Pewniak, czyli nie ma już nic pewnego.

Jeden ze znanych hipermarketów wprowadził ostatni akcję pod tytułem "pewniak". I tak jakby się mogło przeciętnemu Kowalskiemu wydawać, akcja ma na celu zagwarantowanie stałej ceny dla produktów oznaczonych tym znakiem. Ja też tak myślałam, aż do dzisiaj. Gdy mój wózek wypełniony był już niezbędnymi produktami z listy zakupów, popchałam go jeszcze pod regał z makaronem, który potrzebowałam na jutrzejszy obiad. Już wcześniej kupowałam produkty oznaczone znakiem "pewniak", dlatego bez wahania sięgnęłam po opakowanie oznaczone w taki sposób. I co? No i jak zwykle coś było nie tak. Bo choć na opakowaniu widniała naklejka 2 zł, to cena pod makaronem pokazywała już 2,20 zł. I niby ,20 zł to niewiele, i tak poczułam się oburzona. Bo dlaczego ciągle się nas nabiera i oszukuje? A gdyby tak na każdym produkcie, cena różniła się tylko o 0,20 to niby niewiele, ale przy kasie już znacząco odczulibyśmy tą różnicę w portfelu! Szkoda, że przyszło żyć nam w czasach, kiedy niemożna

Kolorowe nudle

Na obiad zaserwowałam mężowi nudle z kurczakiem i warzywami z patelni. I chociaż przy gotowaniu zbytnio się nie zmęczyłam, ani nie zgrzałam. To już jedzenie parującej potrawy było mniej przyjemne. Bez żartów, ale tak się spociłam, że aż mi z czoła ciekło :-) Ale i tak było smacznie :-)

Jak sobie radzić z upałem

Z tego, co mówią w radiu i telewizji, dzisiaj jest najgorętszy dzień tego lata. I faktycznie, termometr w cieniu pokazuje 32 stopnie, chociaż na zewnątrz i tak jest chyba cieplej. Poniżej kilka przykładów, jak można sobie radzić z tymi upałami :                                                                                           1. Można się krzywić i narzekać, Kot Majka 2. Można się upałem nie przejmować,  Kot Majka 3. Można traktować upał z przymrużeniem oka, Kot Majka 4. Można upał przespać, Kot Majka 5. Można też, co wydaje się najlepszym rozwiązaniem, wyciągnąć się brzuchem do góry i czekać aż temperatura będzie bardziej sprzyjała jakiejkolwiek akcji ;-) Kot Majka

Kocie mdłości.

W miniony weekend pojechaliśmy całą rodziną do moich rodziców. Mówiąc rodzina, mam na myśli mnie, męża i Majeczkę oczywiście. Całkiem nieźle nam szło. Majka nawet nie płakała. Gdzieś tak w połowie drogi wyczuła swoją kuwetę, która teraz już przezornie wozimy pod nogami. Po malutku, bez wyrywania, zeszła sobie z moich kolan i załatwiła grubszą potrzebę. Oj szybko szukaliśmy miejsca, żeby się zatrzymać i pozbyć tych pachnideł :-) Ruszając w dalszą drogę myśleliśmy, że najgorsze jest już za nami. Niestety nie było. Jakieś 15 km od celu podróży, Majka znowu zaczęła miauczeć i oblizywać nos. Podejrzewałam co się święci... Chwilę potem zaczęły się torsje, a reszta sama poszła. Oczywiście w tych przygodach zawsze musi być jakiś poszkodowany, i jak zwykle padło na mnie. Całą nogę miałam uświnioną Majki kolacją. Fuj :-( Ale tak to jest z dzieckiem w podróży. :-)

Dziwny jest ten świat...

Dziwnie jest ten świat skonstruowany. Niejednokrotnie już się nad tym zastanawiałam i nadal jestem pod wrażeniem, jak w tym samym czasie, ba w tej samej sekundzie, tyle ludzi może tak różnie czuć i myśleć zupełnie odmiennie. Tak dla przykładu, wczoraj siedziałam w pracy i potwornie się nudziłam. Rozmyślałam przy tym o najbliższej przyszłości i o tym, co zjem na obiad. W tym samym czasie moja koleżanka, również siedząc w pracy na drugim końcu miasta, płakała nad swoim losem i nad tym, jak beznadziejnie jej się w życiu układa. W domu, mąż mój palił papierosa w kuchennym oknie obserwując przy tym dwóch mężczyzn, którzy właśnie wybiegli z Biedronki po drugiej stronie ulicy, ścigani przez ochroniarza. Najpewniej chwilę wcześniej coś ukradli. Tak bardzo chcieli pozostać nie złapani, że nie zważając na spory o tej porze dnia ruch na drodze, ruszyli wprost na jezdnie. Jednego z nich potrąciła ciężarówka, drugi miał trochę więcej szczęścia, bo trafił na osobówkę. Ten drugi jakoś się pozbierał i