Przejdź do głównej zawartości

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga.
Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę...
Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na które chodzisz tak często, jak masz na to ochotę. Gdy na nowo poczujesz sie wolna i piękna. Okazuje się, że w domu brakuje Ci jednak tej drugiej osoby, z którą można posiedzieć i pomilczeć. Brakuje kogoś, kto rano zrobi kawę, a wieczorem zaprowadzi do łóżka, gdy zaśniesz na kanapie... Brakuje kogoś, z kim można cały dzień się ponudzić oglądając seriale na laptopie. Brakuje kogoś, dla kogo zrobisz dobrą kolację. Brakuje kogoś, kto powie że jesteś piękna.. A wiecie, co jest najgorsze? Pomimo, że brakuje i czasami jest smutno, nikt z kim się spotkałam do tej pory nie podbił mojego serca. Zaczynam się zastanawiać, czyja to wina? Mojego skostniałego serca, które nie chce znowu się nabrać i boleć. Czy facetów? Bo albo trafiam na takich, którym tylko jedno głowie. (Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale ile można..) Albo na takich, co od razu chcą sią zakochiwać, wiązać i starzeć razem... Grrr. Do jednych i drugich mam chwilowo awersję.
No nic, ponarzekałam troszeczkę i od razu mi lepiej :)
A dla tych, którzy zaczną się w tym poście doszukiwać drugiego dna. Nie, nie żałuję podjetych decyzji. Widać tak miało być. Zwyczajnie, gdy jest sie tyle czasu z jedną osobą, zdarzają się momenty, w których odczuwa się jej brak. Ot co :)
Myślę, że zwyczajnie mimo najszczerszych chęci, nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek. Nie czuję potrzeby otwierania się przed kimś, opowiadania mu o sobie, tylko po to żeby się okazało, że nic z tego nie będzie...
Każdy potrzebuje przejść swój okres żałoby. Dla jednych jest on krótszy, dla innych dłuższy... Ja swojego chyba jeszcze nie zaczełam, albo dopiero teraz zaczynam zdawać sobie z niego sprawę.

Komentarze

  1. Nie jestem, pewna czytając, posta czy chciałaś tego rozwodu. Jeśli jednak tak, to może nie ma sensu rozpoczynać załoby? WW tym drugim przypadku zresztą też. I nie wiem czy zdajesz już sobie sprawę, że Jeszcze wiele pięknych chwil przed Tobą i naprawdę szkoda je marnować na żałobę. Pozwól sobie na piękne wspomnienia, bo takie mam nadzieję masz... i zacznij żyć na nowo
    Co do randek, tak bywa, że nie od razu spotkasz tego wymarzonego. Może tak jest lepiej. W końcu zdobywasz doświadczenie i wiesz co dla Ciebie dobre, a co nie.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Kastracja, przepuklina i wino

No to jestem. Te dwa ostatnie dni dały mi nieźle w kość, zwłaszcza wczorajszy... Kot Tobiasz Kot Tobiasz Zacznę jednak od początku. W czwartek rano zadzwoniłam do weterynarza, żeby się upewnić, że Tobiasz jest cały i zdrowy, i że jakoś przetrwał tą noc poza domem. Pani na recepcji zapewniła mnie, iż mój kot ma się świetnie. Sprawdzili czy nie ma żadnych przeciwwskazań do zabiegu i w zasadzie był już gotowy. Troszeczkę mi ulżyło, ale i tak nie mogłam się doczekać końca pracy. O 1300 pojechałam prosto do weterynarza, cała w nerwach czy aby na pewno wszystko poszło dobrze. Gdy pielęgniarka wyniosła mi mojego Potworka, był już w pełni obudzony. Na mój widok zamiauczał z radości i zaczął się przytulać do torby, a jak odsunęłam zamek od razu się do mnie przytulił. Kocha mnie ten mój kotek :-) Po powrocie do domu, Tobiasz od razu pobiegł na górę sprawdzić, czy aby na pewno jest u siebie i czy wszystko jest na swoim...