Przejdź do głównej zawartości

W pracy i po pracy

Miesiąc po powrocie do kraju nie moge narzekać, a jedynie żałować, że tak długo zwlekałam z tą decyzją.
Wszystko się układa. Znalazłam pracę :-) I nie wierzcie tym, którzy mówią, iż takowej w kraju nie ma. Nie wysłałam nawet tak dużo aplikacji, a w niecały miesiąc zaoferowano mi pozycję w dziale obsługi klienta w międzynarodowej firmie zajmującej się spedycją. A wiecie, co jest najśmieszniejsze? Ja nie mam pojęcia, a raczej nie miałam jeszcze tydzień temu, czym jest logistyka i z czym się to je. Wystarczy mieć osobowość i chęć do pracy. Wtedy można wszystko. Nie wierzę ludziom, którzy siedzą na bezrobociu i płaczą, jak im źle. Wystarczy inaczej podejść do sprawy i nie ma problemu :-)
A jak się pracuje w Polsce? Ciągle nie mogę się nadziwić, jak wartościowym produktem w kraju jest praca. Szefostwu wydaje się, że powinniśmy całować ich po pewnej części ciała tylko dlatego, że pozwalaja nam codziennie przychodzić do biura i wpatrywać się w ekran komputera przez osiem godzin. Nie mówię tutaj do końca o swoim doświadczenie, ale niestety zauważyłam taką tendencję wśród moich współpracowników. A ja tutaj jeszcze raz powtórzę, mój mąż znalazł pracę w tydzień, ja w trzy. Dlatego uważam, że jak mi się nie spodoba to odejdę. I też sobie poradzę :-) Pracy jest dużo, wystarczy poszukać. A tak ogólnie praca, choć tak różna od moich dotychczasowych doświadczeń, nie jest taka zła. Tylko ja nie do końca jestem pewna, czy to jest to, co chcę w życiu robić. Dlatego do całej tej sprawy podchodzę raczej na luzie, bo czym sie stresować... Paradoksalnie w tej mojej nowej pracy brakuje mi kontaktu z klientem. Tak wiem, kiedyś nie narzekałam na nic innego, jak na upierdliwość klientów, a teraz zamknięta w biurze, tęsknię za tym, co było dla mnie takim ciężarem. Życie...
A jak Tobiasz odnajduje się w tej nowej sytuacji? Chwilowo zostaje u moich rodziców, co bardzo mu służy. Babcia mocno dba o swojego wnusia i nie żałuje mu niczego. Wystarczy, że Tobi zakręci się koło miski, babcia już leci z puszką, bo "kotek głodny". I tak Tobiasz rośnie w oczach. Niestety coraz mocniej w szerz, niż wzdłuż.


I jak widać, nie jest to już ten słodki mały kotek, a coraz większy "poważny" kocur. Tak, do powagi jeszcze sporo mu brakuje. Ostatnio mój kot miał pierwsze bliskie spotkanie z pszczołą, czego ślad można zauważyć na jego brodzie. Biedactwo, spuchł mu cały pyszczek. Na szczęście wyszedł z tego i tylko kropka została. Kolejnym zachowaniem, które świadczy o tym, że Tobiasz dorasta jest fakt, iż znalazł sobie "dziewczynę". Nie taką prawdziwą, a skarpetkową. Gdy Tobi był mały skarpetka była jego ulubioną myszką i przyjechała razem z nami z Anglii. Myślę, że to dlatego,że spedzali ze sobą tyle czasu, a skarpeta jest z grubej froty, Tobiaszowi kojarzy się ona z kotką. Oczywiście sama skarpeta nie do końca mu wystarcza. Należy jednak założyć skarpetkę na rękę, a Tobiasz już wie co robić ;-) Natura daje o sobie znać :-)

Komentarze

  1. Fajnie,że sobie radzisz w kraju, a Tobiasz to dopiero sobie radzi! ;)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga. Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę... Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na ...