W końcu udało mi się wyrwać Tobiasza od babci. Pewnie nie poszłoby mi tak łatwo, gdyby nie to, że moi rodzice wybrali się nad morze. Całe lato nie udało im się wyrwać, bo to najpierw remont naszego mieszkania, potem musieli się Tobim zajmować i w końcu po wielu godzinach negocjacji i kilku litrach wylanych łez, Tobiasz w końcu zawitał do miasta, a rodzice pojechali na zasłużony odpoczynek.
Mój mądry kot już nawet nie boi się jeździć samochodem. Pomiauczał chwilę, a potem zajął miejsce pod tylną szyba i śledził krople deszczu.
Mieliśmy tego dnia niesamowite szczęście. Naszej windy oczywiście jeszcze nie puścili w ruch więc musieliśmy skorzystać z windy sąsiadów z klatki obok. Wjechaliśmy z Tobiaszem do góry, zostawiliśmy go w domu i poszliśmy po resztę rzeczy do samochodu. Dosłownie poszliśmy. Jak się okazało, winda zacięła się między piętrami i nie można było jej otworzyć. A gdybyśmy wtedy byli w środku??? Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, z tym szczegółem, że musieliśmy wejść z tobołami na górę, co przy stanie zdrowia mojego męża nie jest wcale takie proste.
Pierwsze chwile w nowym domu Tobiasz spędził pod łóżkiem i pomimo, iż przyzwyczaił się już po woli do nowych odgłosów, to i tak najwięcej czasu spędza pod łóżkiem. Niestety stres nie wpływa na niego dobrze i biedaczek stracił apetyt. Nawet serek wiejski już tak bardzo mu nie smakuje. Na szczęście udaje mi się go namówić, żeby trochę jadł. O dziwo najbardziej smakują mu ciasteczka, za którymi normalnie, aż tak bardzo nie przepada.
Zmiana otoczenia nie przeszkadza natomiast Tobiaszowi w nocnym rozrabianiu... Ja już drugą noc spędziłam na kanapie w salonie. Pierwszej nocy mój mąż szedł do pracy na 5 rano więc żeby mógł się wyspać, ja razem z Tobiaszem wynieśliśmy się do dużego pokoju. Wczorajszej nocy, Tobiasz koniecznie chciał się schować pod szafą, co przy wielkości jego tyłka mógłby się okazać sporym problemem w momencie gdyby zdecydował się na wyjście... Dlatego tez zdecydowałam, że bezpieczniej dla wszystkich będzie, jak zamkniemy sypialnie i przeniesiemy się do innej części mieszkania, gdzie nie jest już tak niebezpiecznie.
I tak nam się żyje po malutko. Ja zjadłam obiad, ugotowałam zupę pomidorową na jutro, a Tobiasz śpi i śpi. I tylko gdy do niego przychodzę leniwie uchyla oko i pyta "Dlaczego mi przeszkadzasz?"
A, i próbowałam dodać nowe zdjęcia mojego pupila, jednak wygląda na to, że mi się nie uda. Aparat odmówił współpracy z laptopem i w żaden sposób nie udało mi się ich namówić do działania... A szkoda. Jest na co popatrzeć. Tobiasz nabrał ciałka i w zasadzie wygląda już jak duży kot. Oczywiście babcia dobrze o niego dbała i Tobiaszowi urósł brzuszek, którego nie zakrywa już nawet bujne futerko. Oj te babcie, z nimi już tak jest... :-)
Mój mądry kot już nawet nie boi się jeździć samochodem. Pomiauczał chwilę, a potem zajął miejsce pod tylną szyba i śledził krople deszczu.
Mieliśmy tego dnia niesamowite szczęście. Naszej windy oczywiście jeszcze nie puścili w ruch więc musieliśmy skorzystać z windy sąsiadów z klatki obok. Wjechaliśmy z Tobiaszem do góry, zostawiliśmy go w domu i poszliśmy po resztę rzeczy do samochodu. Dosłownie poszliśmy. Jak się okazało, winda zacięła się między piętrami i nie można było jej otworzyć. A gdybyśmy wtedy byli w środku??? Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, z tym szczegółem, że musieliśmy wejść z tobołami na górę, co przy stanie zdrowia mojego męża nie jest wcale takie proste.
Pierwsze chwile w nowym domu Tobiasz spędził pod łóżkiem i pomimo, iż przyzwyczaił się już po woli do nowych odgłosów, to i tak najwięcej czasu spędza pod łóżkiem. Niestety stres nie wpływa na niego dobrze i biedaczek stracił apetyt. Nawet serek wiejski już tak bardzo mu nie smakuje. Na szczęście udaje mi się go namówić, żeby trochę jadł. O dziwo najbardziej smakują mu ciasteczka, za którymi normalnie, aż tak bardzo nie przepada.
Zmiana otoczenia nie przeszkadza natomiast Tobiaszowi w nocnym rozrabianiu... Ja już drugą noc spędziłam na kanapie w salonie. Pierwszej nocy mój mąż szedł do pracy na 5 rano więc żeby mógł się wyspać, ja razem z Tobiaszem wynieśliśmy się do dużego pokoju. Wczorajszej nocy, Tobiasz koniecznie chciał się schować pod szafą, co przy wielkości jego tyłka mógłby się okazać sporym problemem w momencie gdyby zdecydował się na wyjście... Dlatego tez zdecydowałam, że bezpieczniej dla wszystkich będzie, jak zamkniemy sypialnie i przeniesiemy się do innej części mieszkania, gdzie nie jest już tak niebezpiecznie.
I tak nam się żyje po malutko. Ja zjadłam obiad, ugotowałam zupę pomidorową na jutro, a Tobiasz śpi i śpi. I tylko gdy do niego przychodzę leniwie uchyla oko i pyta "Dlaczego mi przeszkadzasz?"
A, i próbowałam dodać nowe zdjęcia mojego pupila, jednak wygląda na to, że mi się nie uda. Aparat odmówił współpracy z laptopem i w żaden sposób nie udało mi się ich namówić do działania... A szkoda. Jest na co popatrzeć. Tobiasz nabrał ciałka i w zasadzie wygląda już jak duży kot. Oczywiście babcia dobrze o niego dbała i Tobiaszowi urósł brzuszek, którego nie zakrywa już nawet bujne futerko. Oj te babcie, z nimi już tak jest... :-)
Komentarze
Prześlij komentarz