Przejdź do głównej zawartości

Niepolski Wrocław

Czy ktoś z Was był ostatnio na Wrocławskim rynku ???
Otóż my wczoraj z mężem wybraliśmy się na mały rekonesans. Zaczęliśmy od piwa pszenicznego w Spiżu,  nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Chociaż chleb ze smalcem jest tak samo niedobry, jak go pamiętam więc podzieliłam się nim z obecnymi tam ptakami. Nie ma nic lepszego jak kufel zimnego piwa na ławce w słońcu. Nie pasował mi tylko mały szczegół. Nie czułam się na tym rynku całkiem u siebie. Wszystko to wyglądało raczej jak jakaś europejska stolica, która przyciąga do siebie cała masę turystów. Bo faktycznie jednego Wrocławiowi nie można odmówić, na każdym rogu widać ludzi z mapami i aparatami, którzy z zaciekawieniem rozglądają się wokoło. I z jednej strony serce rozpiera duma, bo ktoś chce oglądać ten nasz Wrocław, z drugiej jednak strony uczucia mam mieszane. Takie zachowanie widziałam ostatnio w Londynie, ale żeby tutaj? Tutaj jest Polska i chciałabym słyszeć tylko nasz język. Bombardowana jednak na każdym kroku jestem językami z różnych stron świata. A podczas obiadu w jednej z ulic niedaleko rynku spotykam parę angielskich dzieci, które czuja się tak beztrosko, jakby były u siebie. W dziwnym kraju żyjemy... Wystarczyły zaledwie cztery lata, a różnorodność nacji na ulicach jest tak duża, że czasami nie mogę uwierzyć w to co widzę. I wszyscy ci ludzie przyjechali właśnie do Polski w poszukiwaniu lepszego. Skoro tak u nas dobrze, dlaczego Polacy ciągle szukają szczęścia gdzieś indziej???
Zdecydowanie potrzebuję więcej czasu, żeby się z tym wszystkim oswoić...

Komentarze

  1. No chyba trochę przesadzasz :)))wkońcu we Wrocławiu zawsze było dużo turystów, chyba już tylko nie pamiętasz???

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Z pamiętnika Majki

"Ostatnio przypomniałam sobie coś, co musiałam robić gdy byłam jeszcze małym kotem, a mianowicie.... ...wyparzyłam tą czerwoną wstążkę zwisająca z kuchennego krzesła... ...I postanowiłam bliżej zbadać całą tą sprawę... ... w razie gdybym z dołu nie mogła dopatrzeć się wszystkiego, wspięłam się wyżej... ... o i ściągnęłam wstążkę na podłogę... ... przypomniałam sobie nawet, jak łapie się myszki...  ... no ale przecież nie jestem już kociakiem, co to może biegać bez końca... ...chwila biegania i hyc na kanapę... ... najpierw szybki prysznic...  ... potem chwila dla paparazzi, cóż w końcu jestem gwiazdą... ... a na koniec to, co lubię najbardziej :-)