Przejdź do głównej zawartości

Tu i tam

Miło było i się skończyło...
Niestety nie miałam serca więzić Tobiasza w tej mojej klatce na dziewiątym piętrze i wrócił mój kot tam, gdzie i mi jest najlepiej. Do mojej mamy oczywiście.
W zasadzie to po trzech dniach Tobiaszowi przestały przeszkadzać hałasy z ulicy i nawet syrena karetki nie robiła już na nim większego wrażenia. Z apetytem też było lepiej, ale mimo wszystko widziałam po nim, że nie był tutaj do końca szczęśliwy. Bo w końcu, kto nie zna dziecka lepiej niż mama. A mój Tobiasz to tak jak dziecko właśnie. A jeżeli ja jestem mamą to babcia też jest. Babcia oczywiście oszalała na punkcie maleństwa. W zeszłym tygodniu moi rodzice wybrali się nad morze. Z wyprawy tej przywieźli nam wszystkim prezenty, to szkatułkę na biżuterię, to popielniczkę z muszli, a i dla Tobiasza prezentów nie zabrakło. I tak Tobi dostał co następuje : piłeczki pingpongowe - sztuk 6, świecącą kulę i łabędzie piórko. I kto dostał najwięcej? Żeby tego było mało, dzisiaj na internecie babcia zakupiła maleństwu domek na zimę i szeleszczący tunel. W zamiarze są jeszcze zabawki edukacyjne. Powiem szczerze, że nie wiem na czym te zabawki polegają, ale ok. Jeżeli takie zabawki mają urozmaicić życie mojego kota, to dlaczego nie...
Tak naprawdę największy wpływ na moją decyzję, co do przekazania Tobiasza w dobre ręce miał fakt, iż Tobiasz bardzo chciał wychodzić na balkon. I niby nic w tym złego, ale on wyraźnie szykował się do skoku, tak jakby nie widział, jak wysoko się znajduje. I tak z jednej strony nie miałam serca trzymać go cały czas w domu, a z drugiej przerażała mnie wizja Tobiasza spadającego z dziewiątego piętra.
A tak wszyscy są teraz szczęśliwi. Tobiasz ma gdzie biegać i może do woli wyglądać przez okienka. Mama się cieszy, bo ma zajęcie. A  ja, no cóż... A ja się wysypiam. Te siedem dni, a raczej nocy Tobiasza u nas dało nam trochę w kość. W ostatnie dwie noce niestety musiałam zamknąć Tobiasza w ubikacji, bo inaczej wogóle oka bym nie zmrużyła. Jego ulubionym nocnym zajęciem było nie tylko miauczenie na całe gardło, czy rzucanie się na mnie, ale co najbardziej denerwujące, uderzanie łapkami w lusterko.
Doszłam do wniosku, że Tobiasz ma dwie osobowości. Jedną w dzień - spokojny, milutki, zaspany, i drugą w nocy - dziki, nieujarzmiony, rozgadany. Wszystko wynika z czasów, gdy Tobiasz znajdował się w łonie matki. A było to tak. Kotka miała w brzuszku dwa kotki. Pierwszy zdechł zaraz po urodzeniu. Drugi, Tobiasz, został w łonie sam. I tak właśnie duch pierwszego kotka wszedł w mojego kotka i teraz w nocy budzi się w nim ta druga osobowość, a  gdy Tobiasz przegląda się w lustrze myśli, że to właśnie ten jego brat, z którym byli razem przez te dwa i pół miesiąca.
Taką właśnie mam teorię na dziwne nocne zachowania mojego kota  :-)

Komentarze

  1. Ciekawa teoria;) A swoją drogą jeżeli wszystkim jest tak lepiej, to chyba jest ok.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Z pamiętnika Majki

"Ostatnio przypomniałam sobie coś, co musiałam robić gdy byłam jeszcze małym kotem, a mianowicie.... ...wyparzyłam tą czerwoną wstążkę zwisająca z kuchennego krzesła... ...I postanowiłam bliżej zbadać całą tą sprawę... ... w razie gdybym z dołu nie mogła dopatrzeć się wszystkiego, wspięłam się wyżej... ... o i ściągnęłam wstążkę na podłogę... ... przypomniałam sobie nawet, jak łapie się myszki...  ... no ale przecież nie jestem już kociakiem, co to może biegać bez końca... ...chwila biegania i hyc na kanapę... ... najpierw szybki prysznic...  ... potem chwila dla paparazzi, cóż w końcu jestem gwiazdą... ... a na koniec to, co lubię najbardziej :-)