Przejdź do głównej zawartości

Weekendu czas.

A teraz trochę bardziej optymistycznie :-)
Tak jak zapowiadałam, wybrałam się w zeszła sobotę do koleżanki na takie małe party. Pogoda była wyjątkowo nie sprzyjająca na wyprawę do miasta - spadł pierwszy tej jesieni śnieg, dlatego też postanowiłyśmy zostać w domu i pobawić się w swoim babskim gronie. Było bardzo miło, pojadłyśmy, popiłyśmy... I tutaj zaczyna się problem. Było wino, była wódka i były też domowej roboty nalewki owocowe na spirytusie, a ilości ich rodzajów sama nie pamiętam. Wszystkich oczywiście musiałyśmy spróbować, no bo jakby inaczej... Była porzeczkowa, był czarny bez, truskawkowa i nalewka w kolorze żółtym, którego owocu nie mogę sobie przypomnieć. Było też kilka innych. Oj bolała rano głowa, bolała. Jedyny plus tej niedzieli był taki, że mąż mój poszedł na rano do pracy i miałam całe łóżko dla siebie, aż do południa :-) Ale nie myślcie sobie, że wyrodna ze mnie żona. Że gdy mąż ciężko pracuje na nasze utrzymanie, ja tymczasem leżę w łóżku nieprzytomna. O nie. Nastawiłam sobie budzik na tyle wcześnie, aby doprowadzić się troszeczkę do stanu użyteczności i przygotować mężowi obiad. Nie byle jaki to był obiad. Były roladki z indyka z bazylią i ziemniaczki były i nawet sałatka od babci ze słoiczka była. A co? :-) Po obiadku poszliśmy na leżakowanie i ani się obejrzeliśmy był już poniedziałek i trzeba było wstawać do pracy. Ot i tak mi zeszły weekend minął.

A wtym tygodniu, jestem u rodziców...

I rozkoszuję się towarzystwem Tobiasza,

chociaż ten bardziej ode mnie, woli swoja skarpetę,

Ale i tak jest kochany :-)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga. Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę... Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na ...