Jechałam wczoraj do pracy i bardzo byłam z siebie dumna, że udało mi się zdążyć na tramwaj, który dojeżdża pod firmę na czas, a nie 5 minut później... I tak sobie jechałam zastanawiając się jaki dzień mnie czeka, aż tu nagle trzy przystanki przed końcem mojej podróży, tramwaj stanął, otworzył wszystkie drzwi i tak stał. Co się stało? A no popsuł się... Zdarza się. W ten sposób do pracy zamiast zjawić się przed czasem, dotarłam porządnie spóźniona. Na szczęście poranek miałam w miarę spokojny, a i reszta dnia jakoś zleciała. O 16:30 odłączyłam wtyczkę od komputera i pobiegłam na tramwaj do domu, bo na 19:00 zaplanowane miałam ćwiczenia. Wsiadłam w ten tramwaj, przejechaliśmy cały jeden przystanek i co, i co? No kto zgadnie? Tramwaj się popsuł! Pech jakiś czy coś :-)
Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim, z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...
:-))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuń