Przejdź do głównej zawartości

Zielona noc/ostatnia noc!!!

Na tą chwilę czekalam bardzo dlugo. A tak dokladniej to cztery lata i dwa miesiace. To wlasnie w kwietniu 2008 roku przyjechalismy do Anglii i nikt nie podejrzewal, ze zostaniemy tutaj tak dlugo. Bo chociaz dla jednych cztery lata to dosc krotki okres czasu, dla mnie ciagnely sie one jak wiecznosc. Nie bylo nam lekko, czasami nawet bardzo ciezko. Na poczatku bywalo, ze brakowalo nam pieniedzy na podstawowe produkty takie jak chleb. Nie raz brakowalo pieniedzy na czynsz. Ludziom czesto sie wydaje, ze jak ktos mieszka za granica to ma niewiadomo ile pieniedzy. A to nie prawda. Jesli jedno z nas nie pracowalo bylo ciezko, tak jak wszedzie. Dalismy jednak rade i wyszlismy z dolka. Zylismy sobie po malutku ciagle planujac "ten dzien". Bywalo roznie, raz lepiej raz gorzej. A ten mijajacy rok dal nam niezle popalic, choroba meza, problemy z praca, ciagle cos szlo nie tak... Ale nie uwazam tego czasu za stracony. Gdzie indziej dostalabym taka szkole zycia? Musialam byc silna, musialam dac rade, bo nie mialam obok siebie kogos kto wezmie mnie za reke i zalatwi wszystko za mnie. Oczywiscie byli rodzice, ale oni byli daleko. Co innego gdy ktos jest blisko, a inaczej jest gdy dzieli Was 1500 kilometrow. Musisz nauczyc sie odpowiedzialnosci za samego siebie i musisz znajdowac w sobie sile aby stawic czolo kolejnym dniom, problemom, zmartwieniom... Byly tez mile chwile, nie powiem... Ale dobrze, ze to juz ostatnia noc. A jutro w droge:-) Budzik juz nastawiony, na 03:00 oczywiscie, bo jakby inaczej:-)

A jak minal mi ten ostatni dzien? W skrocie powiem tak. Kupilam sobie buty, pomalowalam paznokcie, a chlopaki sprzatali, pakowali. I tak wlasnie powinno to wygladac:-)

Dobranoc i do zobaczenia w Polsce:-)))

Komentarze

  1. Ostatni dzień był super - buciki, paznokcie;), a chłopcy do roboty!!! Tak trzymaj :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Z pamiętnika Majki

"Ostatnio przypomniałam sobie coś, co musiałam robić gdy byłam jeszcze małym kotem, a mianowicie.... ...wyparzyłam tą czerwoną wstążkę zwisająca z kuchennego krzesła... ...I postanowiłam bliżej zbadać całą tą sprawę... ... w razie gdybym z dołu nie mogła dopatrzeć się wszystkiego, wspięłam się wyżej... ... o i ściągnęłam wstążkę na podłogę... ... przypomniałam sobie nawet, jak łapie się myszki...  ... no ale przecież nie jestem już kociakiem, co to może biegać bez końca... ...chwila biegania i hyc na kanapę... ... najpierw szybki prysznic...  ... potem chwila dla paparazzi, cóż w końcu jestem gwiazdą... ... a na koniec to, co lubię najbardziej :-)