Przejdź do głównej zawartości

Aktorstwo w szpitalu

Trzy godziny spędziłam dzisiaj w szpitalu, czekając na konsultację z panem doktorem w sprawie mojego tworu na trzustce. Samo czekanie nie było bardzo uciążliwe. Gdy człowiek czeka na wyniki badań, to z jednej strony bardzo mu się spieszy żeby usłyszeć werdykt. Z drugiej zaś strony w obawie przed tym czego może się dowiedzieć, chciałby żeby ten czas oczekiwania przeciągał się jak najdłużej.
Gdy tak sobie czekałam w korytarzu pojawili się sanitariusze z mężczyzną na noszach. Dziwny był to widok. Mężczyzna był nieprzytomny, przykryty kocami, a na twarzy miał przyklejone plastry. I chociaż wszystko to działo się naprawdę, ja miałam wrażenie, jakby cała ta scena miała miejsce w jakimś filmie. Aż się chciało powiedzieć, ale dobrze ten pan gra... Czyżby za dużo telewizji?
A wracając do mnie. Pan doktor nie powiedział mi nic nowego, poza tym że zamiast podłączyć mojego stwora pod jelito, trzeba go będzie usunąć wraz z końcówką ogona trzustki. Niestety coś mi się wydaje, że po tej operacji konieczna jednak będzie ścisła dieta i zakaz picia alkoholu ... :-(
Co było robić? Po powrocie do domu otworzyłam sobie piwko, bo w gruncie rzeczy to co dzisiaj usłyszałam to dobra wiadomość, a do tego nie wiem czy za miesiąc piwo będę znała tylko z zapachu :-)

Komentarze

  1. No ładnie z tym piwkiem! Ale z drugiej strony po takim stresującym oczekiwaniu i widokach w szpitalu, to może piwko się należało;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie dałam rady wypić całego piwa i musiałam wylać je do zlewu. Starość...

      Usuń
  2. nienawidzę szpitali.. mam do nich uraz do końca życia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W szpitalach jest coś takiego, że wystarczy przekroczyć próg i człowiekowi od razu gorzej się robi... Zwłaszcza te stare szpitale, takie jak wrocławskie kliniki wywierają na mnie bardzo złe wrażenie.

      Usuń
  3. Ja zwiedziłam większość wrocławskich szpitali i kilka w innych miejscach. Po mojej ciężkiej chorobie nauczyłam się, jak wyjść ze szpitala w środku nocy na własne żądanie,bo nabawiłam się fobii szpitalnej.Ale cóż, mus to mus i czasami nic się nie poradzi.Wówczas warto zaakceptować sytuację, choć jak nie muszę to się tam nie pcham:)Zdrówka życzę i zapraszam do mnie
    http://lifegoodmorning.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga. Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę... Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na ...