Przejdź do głównej zawartości

Tobiaszka rok i wypadek na torach.

Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam...
Tak właśnie wczoraj śpiewałam Tobiaszowi. Niestety tylko przez telefon, bo ze względu na moją pracę nie udało mi się pojechać do rodziców, żeby osobiście ucałować mojego kochanego kota w dnu jego pierwszych urodzin. Dla tych, którzy nie wiedzą, pierwszy rok koci przelicza się na 18 ludzkich lat. Tak przynajmniej wyczytałam w poradniku "Jak dbać o kota?", który dostałam w prezencie od kolegów z pracy. I tak właśnie, nie dość że Tobiasz skończył rok to do tego zyskał pełnoletność... Znalazłam jednak wyjście z tej niemiłej dla nas sytuacji i zaprosiłam całą trójkę, tj. Tobiasza i moich rodziców do nas na weekend. Zostaną u nas na noc i będziemy mogli świętować  :-) Tak wiem, mam kota na punkcie mojego kota :-)
Tak prawdę mówiąc to bardzo poważnie zastanawiam się nad przygarnięciem pary kotków. Chciałabym od razu dwa koty, tak żeby nie było im smutno, gdy ja będę w pracy. Pomyślimy  zobaczymy. Na razie jeszcze niczego nie zdecydowałam. Mąż też jeszcze nie wie o tym moim pomyśle i prawdę mówiąc pewnie nie bardzo mu się to spodoba... Ale co? Jak mnie kocha i to moje koty pokocha :-)
Wczorajszy nie był dla mnie zbyt szczęśliwy. Gdy wyszłam z pracy okazało się, że wcześniej padał deszcz i wszystko było mokre. Gdy przechodziłam przez pasy, poślizgnęłam się na torach i dużym palcem u nogi bardzo mocno uderzyłam w szynę. Aż mi się łezki w oczach pokazały, a noga bolała tak mocno, że ledwo mogłam iść. Przyjechał jednak mój tramwaj, więc co było robić? Zacisnęłam zęby i poszłam, jak najszybciej mogłam, żeby nie odjechał beze mnie. Dobrze, że miałam przy sobie bilet, bo w tramwaju byli kontrolerzy, których zresztą spotykam wyjątkowo często od początku tego miesiąca. Podejrzewam, iż ma to związek z rozpoczęciem roku akademickiego i pojawienia się w mieście studentów, którzy zamiast na bilety wolą wydawać pieniądze na coś innego. Oj, piękne to były czasy, gdy i ja byłam studentką... ;-) No ale wracając do mojej nogi. Dojechałam do swojego przystanku i droga, którą zazwyczaj przechodzę ok 8 minut, tym razem zajęła mi ok 30. Po prostu nie mogłam iść, tak bardzo mnie bolało. Zaczęłam nawet podejrzewać, że złamałam palca, lub co gorsza, zszedł mi paznokieć z palca. Gdy w końcu udało mi się dotrzeć do domu, z ulgą odkryłam, że paznokieć jest na miejscu, a palec nie był aż tak bardzo spuchnięty więc raczej nie był złamany. Bolało mnie jeszcze cały wieczór, ale na szczęście dzisiaj już wszystko było w porządku i mogłam spokojnie iść do pracy, która przecież daje mi tyle radości, że gdybym nie mogła spędzać tam jednej trzeciej z każdej doby mojego życia, chyba popadłabym w depresję... Żarcik taki ;-)
Jutro powinnam poznać termin mojej operacji. Także chciał nie chciał, pewnie nie będzie mnie w pracy przez większość listopada. I co ja pocznę???
P.S. Jest to setny wpis na moim blogu. Nieźle mi idzie :-)

Komentarze

  1. Współczuję, co do potłuczonego palca. Sama kiedyś złamałam palec u nogi spadając ze strychu:))) , bolał mnie jak diabli bardzo długo, ale nie poszłam do lekarza i zrósł mi się sam lyle, że jest teraz krzywy;) No a ten twój kot to szczęściarz jest i tyle.
    No i coś mi się zdaje, że masz dobre serduszko, a może za dobre...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga. Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę... Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na ...