Przejdź do głównej zawartości

Wyprawa na Szczeliniec.

Brakuje mi ostatnio kontaktu z naturą, dlatego postanowiłam wyciągnąć mojego tatę na górską wycieczkę. Zastanawialiśmy się czy nie iść na Śnieżkę, ale ostatecznie wybraliśmy się na Strzeliniec. Bardzo przyjemna wycieczka. I wcale nie trzeba daleko jechać, żeby zobaczyć naprawdę zjawiskowe góry.

Strzeliniec, do celu tylko 30 minut.



Strzeliniec, droga pod górę.




Strzeliniec

Strzeliniec

Strzeliniec

Strzelinie, Góry Stołowe

Strzeliniec, Góry Stołowe

Droga do "piekła"

Piekiełko

Piekiełko


Strzeliniec, trasa widokowa

Srzeliniec, trasa widokowa

Strzeliniec, trasa widokowa

Strzeliniec, trasa widokowa

Strzeliniec, trasa widokowa

Strzeliniec, trasa widokowa

Strzeliniec, trasa widokowa

Wodospad Pośny

Wodospad Pośny

Komentarze

  1. Fajne krajobrazy mamy w Sudetach, tylko spacerować i się relaksować. Swoją drogą, to też dawno nie spacerowałam po górach, może już czas się wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spójrz na 2 i 4 fotkę od góry i przekonasz się, że pisze się Szczeliniec.
    Szczeliniec – nazwa pochodzi od szczelin a nie od strzelania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję się do błędu :( Faktycznie powinien być Szczeliniec, szkoda że wcześniej nikt nie zwrócił mi na to uwagi. Teraz z powodu jakiegoś błędu na stronie nie mogę poprawić tekstu... Cóż musi zostać Strzeliniec, chociaż ta nazwa i tak jest ogólnie używana przez niektórych, ze mną włącznie :) porszę o wyrozumiałość :) Swoją drogą byłam tam znowu 3 tygodnie temu i fascynujące jest to, że gdy we Wrocławiu panuje upał, w którym ciężko wytrzymać, tam miejscami jest tak zimno, że długie spodnie i bluza, nie są złym pomysłem. Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

Biedronka

I tak zapowiadająca się miła i spokojna sobota, nie do końca była taka jaką bym sobie tego życzyła. Rano odwiozłam męża na Bielany, gdzie miał się spotkać z chłopakiem, który to już od dłuższego czasu jeździ do tej kobiety, co to leczy dotykiem. On sam ma trzy przepuchliny na kręgosłupie i ona pomaga mu na tyle, że ostatnio całkiem odstawił leki przeciwbólowe. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień, ale dzięki temu łatwiej nam uwierzyć, że i mężowi pomoże. To co zostawiło największy ślad na moim mężu po tej leczniczej wyprawie, to spora ilość sino-czerwonych kółek na jego plecach... Tak właśnie. Bez baniek się nie obyło. Pocieszny jest to widok, sami przyznacie :-) Gdy mąż poddawał się uzdrowicielskim obrzędom, ja w tym czasie wybrałam się na zakupy. Trudno mi o tym nie wspominać, bo na wieszaku z wyprzedażą, upatrzyłam sobie śliczny różowy żakiet. Dokładnie taki, jakiego od dłuższego czasu pragnęłam. Nie do końca wiem, dlaczego się tam znalazł, ponieważ dokładnie takie same

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)