Przejdź do głównej zawartości

Wino, szpilki i ser.

Cudowny mam za sobą weekend. I mówię to jak najbardziej poważnie. W piątek po pracy pojechałam prosto do rodziców. Mąż pracował do późna, a w sobotę miał umówiony rezonans. A ja chcąc spędzić czas z Tobiaszem, nie traciłam ani chwili.
Mama przywitała mnie pysznym obiadkiem. Pierś z kurczaka,  a do tego smażone ziemniaczki i gotowana marchewka. Mniam :-) Po obiedzie pojechałam do sklepu po winko, bo jak to w piątek niczego nie wypić?
Sobotę rozpoczęłam wyjątkowo wcześnie, bo już o 0600 Tobiasz przyniósł mi do łóżka piórko, które mu przywiozłam z nad morza i żądał zabawy. O 0700 przyniósł mi skarpetkę, którą posłusznie założyłam na rękę, a Tobiasz mógł mnie gryźć i szarpać tak ok godziny. O 0800 Tobiasz dość już miał takich zabaw, kiedy jego mama przysypia i tak długo miauczał, aż osiągnął swoje. Babcia dała za wygraną i wstała, a ja do 0900 nadgoniłam stracone godziny.
Na śniadanie zjadłam kanapkę z szynka, a do tego duży kubek kawy. Lepiej być nie może :-) Po śniadaniu wybrałam się do miasta. Niestety nie udało mi się kupić niczego ciekawego do ubrania. Za to wypatrzyłam bardzo ciekawe zdjęcie żółtej taksówki na nowojorskiej ulicy za jedyne 30 zł. Tak swoją drogą już zawisł na  ścianie w ubikacji i świetnie tutaj wygląda. Mamy już deskę sedesową z podobnym motywem, dlatego wszystko bardzo dobrze do siebie pasuje.
W sobotę udało mi się również wygrzać stare kości na solarium i od razu poczułam się lepiej.
Po południu rodzice wyciągnęli mnie na kolejne zakupy do Galerii Świdnickiej, ale i tak nic specjalnie nie wpadło mi w oko. Ciężko jednak było mi przejść obojętnie obok ślicznych par szpilek za jedyne 39 zł. Nie znalazły się one jednak w moim posiadaniu. Jak to na wyprzedażach bywa, najbardziej chodliwe rozmiary idą jako pierwsze... Baaardzo smutno mi było. Taka okazja przeszła mi koło nosa :-(
Pocieszenie przyniosła mi kolacja. Taca serów, a na niej camembert, gorgonzola, danish blue, zbójnicki wędzony i gouda. Do tego winogrona, orzechy, krakersy i co najważniejsze, pyszne włoskie pinot grigiot i australijskie chardonnay. Takie smakołyki szybko pomogły zapomnieć mi o klęsce zakupowej i o tych pięknych szpilkach... Mimo wszystko poszłam spać szczęśliwa.
W niedzielę Tobiasz dał mi pospać do 0800 i dopiero o tej godzinie postanowił zmusić mnie do wstania drapaniem w drzwi i miaukiem. Nie dałam się jednak i jakoś udało mi się pospać do 0930. Nie mogłam jednak spać w nieskończoność, bo na mnie spoczął tego dnia obowiązek przygotowania niedzielnego obiadu. W menu była zapiekanka z dorsza i szpinaku, a do tego ziemniaki z wody. Na obiedzie natomiast mieliśmy gościa. Mój mąż zaszczycił nas swoją obecnością.
Po kawie i słodkościach weekend zbliżał się ku końcowi. Trzeba było pakować plecak i wałówkę podarowaną nam, jak co tydzień przez mamę.
W planie mieliśmy porwanie Tobiasza, ale temu zupełnie się to nie spodobało i na widok klatki schował się pod łóżko. Niestety nic z tego nie wyszło i kotek został u babci. Chyba już mnie nie kocha ten mój futrzak...
A dzisiaj znowu był poniedziałek. I znowu byłam w pracy. Ach ja to mam szczęście ;-)

Komentarze

  1. Wyprzedaże to fajna sprawa:) Szkoda tylko, że bucików nie udało się kupić...
    Ten Tobiasz to jest jakiś SUPER KOCIAK ;), NO I JAKA CWANA Z NIEGO BESTIA:)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga. Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę... Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na ...

Kastracja, przepuklina i wino

No to jestem. Te dwa ostatnie dni dały mi nieźle w kość, zwłaszcza wczorajszy... Kot Tobiasz Kot Tobiasz Zacznę jednak od początku. W czwartek rano zadzwoniłam do weterynarza, żeby się upewnić, że Tobiasz jest cały i zdrowy, i że jakoś przetrwał tą noc poza domem. Pani na recepcji zapewniła mnie, iż mój kot ma się świetnie. Sprawdzili czy nie ma żadnych przeciwwskazań do zabiegu i w zasadzie był już gotowy. Troszeczkę mi ulżyło, ale i tak nie mogłam się doczekać końca pracy. O 1300 pojechałam prosto do weterynarza, cała w nerwach czy aby na pewno wszystko poszło dobrze. Gdy pielęgniarka wyniosła mi mojego Potworka, był już w pełni obudzony. Na mój widok zamiauczał z radości i zaczął się przytulać do torby, a jak odsunęłam zamek od razu się do mnie przytulił. Kocha mnie ten mój kotek :-) Po powrocie do domu, Tobiasz od razu pobiegł na górę sprawdzić, czy aby na pewno jest u siebie i czy wszystko jest na swoim...