Przejdź do głównej zawartości

Morskie opowieści

Dlaczego weekend tak szybko się kończy? Dlaczego ktoś genialny nie wpadł na pomysł, żeby to weekend trwał 5 dni, a zarazem, żeby dni pracujących było tylko 2? No dlaczego? O ile świat i ludzie byliby wtedy szczęśliwsi? Ok, rozumiem, że może gospodarka nie rozwijałaby się tak prężnie, ale teraz wcale szaleństwa nie ma, z tym że w poniedziałek ludzie wpadają w ciężą depresje i zamiast wsiadać do pociągu jadącego do pracy, rzucają się z wiaduktu na tory. No dobra, ale koniec już tego narzekania.
Jak Wam minął weekend?
My w sobotę wybraliśmy się na urodziny brata męża. Powiem szczerze, nie miałam wielkiej ochoty na tą imprezkę, ale co, obowiązki rodzinne trzeba spełniać. Mieliśmy chwilę krótkiego spięcia z siostra męża, która za osiągnięcie uważa urodzenie dwójki dzieci.  Za to pod koniec nieźle się ubawiliśmy oglądając stare rodzinne zdjęcia. Pięknie się ludzie nosili jakieś piętnaście lat temu ;-)
Po powrocie do domu odpaliliśmy sobie "Wesele", film który ja widziałam już chyba pięć razy, co prawda zawsze na jedno oko, bo po wypiciu pewnej ilości wina zawsze widzę podwójnie. Dla męża mojego, był to natomiast pierwszy raz. I pomyśleć, że na niektórych weselach ludzie naprawdę tak dużo piją! Ja bym chyba umarła! :-) Oczywiście i my nie siedzieliśmy o suchym pysku, ale nad tym nie ma się co rozwodzić :-)
Po filmie odpaliliśmy sobie szanty i tak śpiewaliśmy "Hiszpańskie dziewczyny" do drugiej w nocy. Dobrze, że Borysa nie ma, bo znowu byśmy mieli wizytę policji. Na szczęście obyło się bez tego.
A dzisiaj, oj nie było już tak wesoło. Ból głowy dał mi się mocno we znaki. I chociaż pospałam do 11:00 to i tak było ciężko. Po południu spodziewaliśmy się koleżanki, a do zrobienia były jeszcze dwie pizze więc trzeba było wziąć się do roboty. Jedną pizzę zrobiliśmy z pieczarkami, cebulą, kiełbasą, serem i listkami świeżej bazylii. Druga natomiast była ze szpinakiem, serem i fetą, Obydwie udały się wyjątkowo dobrze i nawet koleżanka, która ostatnio cierpi na brak apetytu, zjadła dwa kawałki. A dla niej to już wyczyn :-)
I tak z dwóch dużych blach ostało się tyle, ile widać na talerzu :

Pizza z kiełbasą i szpinakiem
Coś sobie uświadomiłam w ten weekend i powiem szczerze bardzo mnie to zasmuciło.
Jest taka szanta, którą pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Zaczyna się tak "Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętnie słucha człowiek morskich opowieści..." To właśnie tą piosenkę zawsze śpiewał mi tato. I niby nic w tym dziwnego, ale już dawno nie słyszałam mojego taty śpiewającego. I tak sobie pomyślałam, że my teraz jesteśmy w sile wieku. Planujemy jak otwierać firmy, podbijać świat, zarabiać pieniądze i spełniać swoje marzenia. Ale zapominamy przy tym, że nasi rodzice też kiedyś byli w naszym wieku, też mieli plany i marzenia. I tak jak się nad tym zastanowić to oni o tym wszystkim zapomnieli dla nas, bo była rodzina, dzieci i jakoś trzeba było sobie radzić. I tak jak ja teraz, nie śpię w nocy i myślę, jak życie upływa mi przez palce, tylko dlatego, że nie mogę zrealizować wszystkiego, co mi się marzy. Tak rodzice, którzy wydają nam się szczęśliwi i spełnieni, pewnie nie raz ze smutkiem wracają do tego, jak kiedyś myśleli o swojej przyszłości i konfrontują ją z tym, co teraz. I dochodząc do tych wniosków, zrozumiałam że nie można tak egoistycznie myśleć o sobie, bo gdyby nasi rodzice byli egoistami w przeszłości, nas mogłoby nawet nie być na tym świecie.
Teraz inaczej już będę podchodzić do życia. Przynajmniej taką mam nadzieję. Bo wszyscy mamy marzenia, ale czasami rzeczywistość mocno modyfikuje nasze plany. I albo możemy płakać w poduszkę, albo co wydaje mi się mądrzejsze, możemy z podniesionym czołem stawiać czoła wszystkiemu, co spotyka nas na drodze życia, dając przy tym naszym rodzicom, jak najwięcej powodów do dumy i radości. Bo ja moich rodziców kocham najbardziej na świecie!!! :-)

A to specjalnie dla taty :
http://www.youtube.com/watch?v=09h6fMMK1lU
I jeszcze jedno :-)
http://www.youtube.com/watch?v=0Rdg6GUv-wQ

Komentarze

  1. ,,...hej, ha kolejke nalej, hej, ha kielichy wznieśmy..."
    Fajne te piosenki, no i głowa do góry!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga. Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę... Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na ...