Przejdź do głównej zawartości

Piątek trzynastego

Od kilku dni jestem bez pracy. Jakoś tak wyszło, że po rozmowie z moim ostatnim pracodawcą doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie gdy się rozstaniemy. Bez krzyku, żalu, a wręcz z oddechem ulgi. No tak, ale co teraz? Jakoś tak się fajnie złożyło, że jeszcze tego samego dnia odebrałam dwa telefony z zaproszeniem na rozmowę. Pierwszą ofertą była praca jako przedstawiciel handlowy. Nie mam nic przeciwko byciu handlowcem, ale sprzedaż garnków to nie do końca moja branża i zwyczajnie wiem, że nie sprawdziłabym się w tej roli. No i na rozmowę nie poszłam... Drugą rozmowę miałam umówioną na piątek trzynastego. Praca wydaje się ciekawa. Rozmowa przebiegła dobrze, przynajmniej w mojej ocenie, ale nie do mnie należy decyzja, czy zostanę przyjęta. Muszę czekać do środy na telefon, czy się spodobałam. Jeżeli tak, to jeszcze wcale nie znaczy, że już mam tę pracę. Potrzebna będzie druga rozmowa, po której dyrektor podejmie ostateczną decyzję. Oj ciężko jest, ale nie wolno się poddawać, bo kto szuka ten znajdzie i to jest najważniejsze.
Dzisiaj poszukałam informacji na temat książeczki zdrowia wyrabianej w sanepidzie i jakoś nie nastroiło mnie to pozytywnie, ale co, jak trzeba będzie to wyrobię tą książeczkę. W końcu nie ja pierwsza ;-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)

Biedronka

I tak zapowiadająca się miła i spokojna sobota, nie do końca była taka jaką bym sobie tego życzyła. Rano odwiozłam męża na Bielany, gdzie miał się spotkać z chłopakiem, który to już od dłuższego czasu jeździ do tej kobiety, co to leczy dotykiem. On sam ma trzy przepuchliny na kręgosłupie i ona pomaga mu na tyle, że ostatnio całkiem odstawił leki przeciwbólowe. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień, ale dzięki temu łatwiej nam uwierzyć, że i mężowi pomoże. To co zostawiło największy ślad na moim mężu po tej leczniczej wyprawie, to spora ilość sino-czerwonych kółek na jego plecach... Tak właśnie. Bez baniek się nie obyło. Pocieszny jest to widok, sami przyznacie :-) Gdy mąż poddawał się uzdrowicielskim obrzędom, ja w tym czasie wybrałam się na zakupy. Trudno mi o tym nie wspominać, bo na wieszaku z wyprzedażą, upatrzyłam sobie śliczny różowy żakiet. Dokładnie taki, jakiego od dłuższego czasu pragnęłam. Nie do końca wiem, dlaczego się tam znalazł, ponieważ dokładnie takie same