Przejdź do głównej zawartości

Amelka

No i stało się. Tak długo odkładana przez nas chwila nareszcie nadeszła... Nasza rodzina powiększyła się!!! Staliśmy się dumnymi rodzicami sześcioletniej Amelki :-) Tak właśnie! Mamy kota :-)

Oto ona. Zdjęcie może nie jest najlepsze, ale to tak zrobione na szybko, żeby pokazać babci, znaczy rodzicom.
Trudno było nam dzisiaj podjąć decyzję, bo kotów w schronisku jest dużo i jak tu wybrać tego jednego? No ale słowo się rzekło. Tą adopcję planowaliśmy już od dłuższego czasu, tak naprawdę od momentu kiedy Tobiasz zamieszkał z moimi rodzicami. Pierwszy raz do schroniska pojechaliśmy w październiku, ale ja byłam przed operacją więc nie był to jeszcze ten czas. Aż do dziś. Mąż wziął sobie nawet tydzień urlopu z tej okazji i będzie siedział z kotkiem, żeby ten nie czuł się samotny w nowym domu. Taki urlop wychowawczy :-)
Byliśmy dzisiaj w trzech salach w poszukiwaniu tego jedynego. Jednak te koty wcale nie lgną do człowieka tak bardzo, jak by to się mogło wydawać. Chodziliśmy, szukaliśmy, aż zauważyłam kotka, który spokojnie spał sobie w swoim koszyczku i na nikogo nie zwracał uwagi. Podeszłam i delikatnie pogłaskałam kotka po łebku. O dziwo kot wcale się nie przestraszył, a nawet chętnie pozwalał się głaskać. Podczas, gdy inni, tzn. mąż i koleżanka, zajęci byli innym rocznym kocurkiem, tak ja coraz mocniej przekonywałam się do tego kotka. I tak oto podjęta została decyzja, kotka jedzie z nami. W biurze okazało się, że nasza wybranka to sześcioletnia kotka o imieniu 274/11, która przebywa w schronisku od maja 2011 więc długo za długo. Podczas wizyty u weterynarza, kotka została zaszczepiona, odrobaczona, spryskana preparatem na pchły, a diagnoza jaką usłyszeliśmy była taka, że kotek jest klinicznie zdrowy, jednak ma świerzba usznego, którym będziemy musieli się zająć. Zajmiemy się, a jak. W końcu to nic strasznego, a do tego można to wyleczyć. Mój poprzedni kot też miał świerzba. Taka to kocia uroda. Jednak nieleczony świerzb daje się kotom mocno we znaki, bo to nic przyjemnego, takie ciągle swędzące ucho.
Kot już w schronisku został ochrzczony nowym imieniem. Borykaliśmy się pomiędzy Amelką a Balbiną, ale ostatecznie padło na Amelkę.
I tak oto przestraszona Amelka, w nowym domu, najedzona jedzonkiem pożyczonym od Tobiasza, siedzi pod łóżkiem i miauczy. Mam nadzieję, że szybko się do nas przyzwyczai i będzie jej z nami dobrze. Co by nie było, klamka zapadła i kota na pewno z powrotem nie oddamy. Byle tylko spała w nocy, bo mąż będzie niezadowolony ... ;-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga. Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę... Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na ...