Przejdź do głównej zawartości

Kocie mdłości.

W miniony weekend pojechaliśmy całą rodziną do moich rodziców. Mówiąc rodzina, mam na myśli mnie, męża i Majeczkę oczywiście. Całkiem nieźle nam szło. Majka nawet nie płakała. Gdzieś tak w połowie drogi wyczuła swoją kuwetę, która teraz już przezornie wozimy pod nogami. Po malutku, bez wyrywania, zeszła sobie z moich kolan i załatwiła grubszą potrzebę. Oj szybko szukaliśmy miejsca, żeby się zatrzymać i pozbyć tych pachnideł :-) Ruszając w dalszą drogę myśleliśmy, że najgorsze jest już za nami. Niestety nie było. Jakieś 15 km od celu podróży, Majka znowu zaczęła miauczeć i oblizywać nos. Podejrzewałam co się święci... Chwilę potem zaczęły się torsje, a reszta sama poszła. Oczywiście w tych przygodach zawsze musi być jakiś poszkodowany, i jak zwykle padło na mnie. Całą nogę miałam uświnioną Majki kolacją. Fuj :-( Ale tak to jest z dzieckiem w podróży. :-)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

Biedronka

I tak zapowiadająca się miła i spokojna sobota, nie do końca była taka jaką bym sobie tego życzyła. Rano odwiozłam męża na Bielany, gdzie miał się spotkać z chłopakiem, który to już od dłuższego czasu jeździ do tej kobiety, co to leczy dotykiem. On sam ma trzy przepuchliny na kręgosłupie i ona pomaga mu na tyle, że ostatnio całkiem odstawił leki przeciwbólowe. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień, ale dzięki temu łatwiej nam uwierzyć, że i mężowi pomoże. To co zostawiło największy ślad na moim mężu po tej leczniczej wyprawie, to spora ilość sino-czerwonych kółek na jego plecach... Tak właśnie. Bez baniek się nie obyło. Pocieszny jest to widok, sami przyznacie :-) Gdy mąż poddawał się uzdrowicielskim obrzędom, ja w tym czasie wybrałam się na zakupy. Trudno mi o tym nie wspominać, bo na wieszaku z wyprzedażą, upatrzyłam sobie śliczny różowy żakiet. Dokładnie taki, jakiego od dłuższego czasu pragnęłam. Nie do końca wiem, dlaczego się tam znalazł, ponieważ dokładnie takie same

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)