Ledwo pozegnalam sie z lotniskiem i znowu tu jestem. Jednak dzisiaj powod mojej na nim obecnosci jest zupelnie inny. Przylatuje moj tato, a w zasadzie to juz przylecial. Tak przynajmniej pokazuja monitory:-) Dlugo czekalam na ten dzien, bo to oznacza, ze juz bardzo malutko zostalo mi do wyjazdu, a do tego nie bede juz sama. Chociaz w tych ostatnich dniach odwiedzilo mnie wiecej osob niz kiedykolwiek. Dzisiaj znowu mialam goscia. Kolezanka z pracy przyjechala na ostatnie ploteczki przy winku, ktore jest mi calkowicie zakazane... No, ale ten ostatni raz z kolezanka, nie moglam sobie odmowic;-) Zaraz po jej wyjsciu polozylam sie spac, bo jakos taka zmeczona sie poczulam i spalam bite piec godzin. Dobrze, ze sobie budzik nastawilam, bo tate czekalaby noc na lotnisku ;-)
Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim, z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Komentarze
Prześlij komentarz