Ledwo pozegnalam sie z lotniskiem i znowu tu jestem. Jednak dzisiaj powod mojej na nim obecnosci jest zupelnie inny. Przylatuje moj tato, a w zasadzie to juz przylecial. Tak przynajmniej pokazuja monitory:-) Dlugo czekalam na ten dzien, bo to oznacza, ze juz bardzo malutko zostalo mi do wyjazdu, a do tego nie bede juz sama. Chociaz w tych ostatnich dniach odwiedzilo mnie wiecej osob niz kiedykolwiek. Dzisiaj znowu mialam goscia. Kolezanka z pracy przyjechala na ostatnie ploteczki przy winku, ktore jest mi calkowicie zakazane... No, ale ten ostatni raz z kolezanka, nie moglam sobie odmowic;-) Zaraz po jej wyjsciu polozylam sie spac, bo jakos taka zmeczona sie poczulam i spalam bite piec godzin. Dobrze, ze sobie budzik nastawilam, bo tate czekalaby noc na lotnisku ;-)
W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :
Komentarze
Prześlij komentarz