Przejdź do głównej zawartości

Z pamiętnika bezrobotnego.

Bardzo mi się podoba to niechodzenie do pracy. Bylebym się tylko nie przyzwyczaiła zbyt mocno... ;-)
Wstaliśmy sobie dzisiaj z Tobiaszem niespiesznie o 07:00, co jest dla nas dużym sukcesem, bo T z reguły budzi się ok 06:00. Chyba te upały go wykańczają i nie ma chłopak siły. Zebrałam się i pojechałam na 08:00 do przychodni, aby zarejestrować się do lekarza w celu wyjaśnienia tej mojej torbieli. Po drodze zajechałam do sklepu po świeże bułki na śniadanie, chociaż powinnam jeść czerstwe. No ale czy ja jestem koniem??? Nie wyglądam przynajmniej...
Od jakiegoś czasu zbierałam się do obcięcia krzewu przed domem. Pomyślałam sobie jednak, że jutro przyleci mój tato i to on się tym zajmie;-) Niestety, prognoza pogody na najbliższe dni wymogła na mnie szybką akcję, która musiał zostać przeprowadzona dzisiaj inaczej groziła niepowodzeniem. I faktycznie już wieczorem spadł pierwszy deszcz, a kolejne dni maja być tylko gorsze. Ja nie tylko obcięłam gałęzie, ale dodatkowo wypieliłam chwasty  z ogródka przed domem. Co jak co, ale nie stracę depozytu z powodu kilku chwastów lub zbyt długiej trawy w ogrodzie. Resztę przedpołudnia spędziliśmy z Tobiaszem w ogrodzie. Ja rozmyślałam o życiu, on polował na muchy.
Potem przyjechała do mnie koleżanka, niestety z półtora godzinnym poślizgiem, bo przespała przystanek, na którym miała wysiąść i pojechała dalej. Musiała wysiąść w następny miejscowości i poczekać na powrotny autobus. Zdarza się. Zwłaszcza, jak się zaczyna pracę o 04:00. Wiem coś o tym...
A u lekarza standard. Nikt nic nie wie. Mój GP wysłał zapytanie do chirurga w sprawie mojej torbieli i odpowiedz miał otrzymać w zeszłym tygodniu. Minęły dwa tygodnie i dalej nic nie wiadomo. Poprosiłam więc o wydanie mi zdjęć z rezonansu, bo wiadomo, że takich badań nie można powtarzać zbyt często. Niestety i tu klapa. Dostałam jedynie raport potwierdzający istnienie owej torbieli w okolicy mojej trzustki. W tym kraju człowiek naprawdę szybciej umrze niż go wyleczą...
I tak. Jest wieczór. Umówiłam mechanika na jutro więc mi w końcu odetnie to gorące powietrze, które bucha z nawiewów w moim samochodzie i miejmy nadzieję, że jakoś dojedziemy do Polski. A teraz czekam aż mąż wróci do domu po długim dniu w pracy i zadzwoni do mnie z relacją, jak mu minął dzień. Lubię takie spokojne dni :-)

Komentarze

  1. O życiu też czasem pomyśleć trzeba, a pająki też są ciekawe;)
    Biedni Ci wyspiarze z taka służbą zdrowia. Już teraz się nie dziwię, kiedy oglądam w telewizji angielski program ,,Wstydliwe choroby" i dowiaduje się, że lekarz pierwszego kontaktu nie umie wyleczyć np. grzybicy!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)

Biedronka

I tak zapowiadająca się miła i spokojna sobota, nie do końca była taka jaką bym sobie tego życzyła. Rano odwiozłam męża na Bielany, gdzie miał się spotkać z chłopakiem, który to już od dłuższego czasu jeździ do tej kobiety, co to leczy dotykiem. On sam ma trzy przepuchliny na kręgosłupie i ona pomaga mu na tyle, że ostatnio całkiem odstawił leki przeciwbólowe. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień, ale dzięki temu łatwiej nam uwierzyć, że i mężowi pomoże. To co zostawiło największy ślad na moim mężu po tej leczniczej wyprawie, to spora ilość sino-czerwonych kółek na jego plecach... Tak właśnie. Bez baniek się nie obyło. Pocieszny jest to widok, sami przyznacie :-) Gdy mąż poddawał się uzdrowicielskim obrzędom, ja w tym czasie wybrałam się na zakupy. Trudno mi o tym nie wspominać, bo na wieszaku z wyprzedażą, upatrzyłam sobie śliczny różowy żakiet. Dokładnie taki, jakiego od dłuższego czasu pragnęłam. Nie do końca wiem, dlaczego się tam znalazł, ponieważ dokładnie takie same