Przejdź do głównej zawartości

Byle do przodu!!!

Muszę głośno wyrazić swoje niezadowolenie spowodowane faktem, iż w Polsce jest taka piękna pogoda. W wiadomościach ciągle pokazują, jak to słońce pięknie świeci, jak ludzie opalają się nad Wisłą i jeszcze ci wszyscy grillowicze. A tutaj co? A  tutaj tak, jak widać za oknem, deszcz, wiatr, zimno i jeszcze następny tydzień ma być dokładnie taki sam.  Aż się z domu nie chce wychodzić. Dzisiaj rano bardzo się ucieszyłam, że nie musiałam iść do pracy i mogłam zostać w łóżku tak długo, jak miałam  na to ochotę. Do 10:30 dokładnie :-)

Pogoda pogodą, a ja mam tutaj ważniejsze sprawy na głowie. Otóż w czwartek wieczorem postanowiłam wykazać się wyrozumiałością i poinformować swoją szefową o tym, że odchodzę. Pół nocy nie spałam, bo się zastanawiałam jak to powiedzieć, żeby dobrze zabrzmiało. I tak w piątek obwieściłam "dobrą" nowinę. A ona, jakby nigdy nic, ok. "No tak, gdyby mój Brian był w Szkocji to też bym do niego pojechała." I taka to z nią gadka. Wszystko tylko o "niej" i "ja". A z resztą, co ją interesuje moje odejście, jak ona ma tutaj ślub na głowie. W ten ostatni piątek spędziła na telefonie prawie dwie godziny, omawiając po raz n-ty wszystkie szczegóły z każdą ze swoich przyjaciółek po kolei. A ja sama obsługiwałam klientów. Oj nie będę tęsknić za tym miejscem!
A wracając do przeprowadzki. Nie chcę zapeszać, ale jak na razie wszystko idzie po mojej myśli. Sprzedałam już większość mebli. Przyszedł do mnie chłopak oglądać dom i tak się złożyło, że to Polak. Od razu go zapytałam, czy nie potrzebuje przypadkiem mebli. I przypadkiem potrzebował :-) Kłopot z głowy. Nie dość, że sprzedane, to jeszcze będę mogła spać na łóżku do końca :-) Komody już wczoraj pojechały do nowych właścicieli, a najbardziej z tego powodu niezadowolony był Tobiasz. Wszedł do sypialni i gdy zobaczył, że nie ma na co wskoczyć zrobił tylko "miauuu". Teraz w przypływie radości wskakuje na szafę... Taki zamiennik. Wystawiliśmy naszą przeprowadzkę na aukcję. To znaczy na stronę internetową, na której przewoźnicy składają ofertę na przewóz rożnych rzeczy. Dostaliśmy bardzo dobrą cenę więc kolejny kłopot z głowy. Tylko czy ja zdołam to wszystko spakować w piętnaście pudeł??? Zobaczymy. Najwyżej mam jeszcze bagażnik w samochodzie. Do dobrych wiadomości trzeba jeszcze dodać to, że kolega z pracy obiecał pojechać ze mną na tutejszego carboot'a. To taki targ, na którym ludzie sprzedają różne starocie. Mam nadzieję pozbyć się tam wszystkich niepotrzebnych drobiazgów, a przy tym troszeczkę zarobić. W końcu jeden funt to prawie 5 złoty :-) Oby tylko pogoda dopisała...

Na obiad zrobiłam sobie dzisiaj makaron ze szpinakiem, białym serem, spleśniałym śmierdziuchem i parmezanem. Pycha! Cały ten aromat serów nie mógł zostać niezauważony przez mojego kota i musiałam się podzielić...

Komentarze

  1. W sumie, to jakoś całkiem nieźle leci ten czas z Tobiaszem. A w Anglii też w końcu zaświeci słońce - chyba zdąży do wyjazdu do Polski ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby... Tylko żebym nie zawlekła tej brzydkiej pogody ze sobą. Tfu tfu, wypluć :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga. Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę... Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na ...