Dzień 7
No i jutro minie tydzień od kiedy mąż wyjechał na leczenie.
Jakoś dłuży mi się ten czas bez niego. Wracam do domu i nie mam z kim pogadać. Co prawda jest Tobi, ale on mi tylko "miaaauuu" odpowiada, a to "słowo" można różnie interpretować, w zależności od sytuacji. I tak dla przykładu czasami jest to "głodny jestem", kiedy indziej "daj mi jeść" lub "nie mam pusi w miseczce". W innych sytuacjach może to oznaczać "siusiu mi się chce", albo "oj, jak mnie pęcherz ciśnie", ewentualnie "kupka idzie". Wieczorami takie "miau" może równie mieć znaczenie "spać mi się chce, ale bez głaskanka nie zasnę". Rano, gdy szykuję się do pracy, mój kot miaucząc próbuje mi powiedzieć, "no weź, nie zostawiaj mnie znowu samego". Ogólnie rzecz biorąc jest to miauczenie bardzo samolubne i egoistyczne. No ale co zrobić? Tak go rozpuściłam to tak mam.
A ja po powrocie do domu chciałabym z kimś pogadać o tym co było, kogo spotkałam. Dobrze, że mam darmowe minuty do Polski. Zawsze mogę zadzwonić do męża, rodziców, ale to nie to samo...
Dzisiaj rano nie mogłam zwlec się z łóżka. Budzik zadzwonił o 0445, a ja go wyłączyłam i obróciłam się na drugi bok z nadzieją, że zaśpię do pracy. Niestety moje poczucie obowiązku dało o sobie znać i otworzyłam oczy o 0455. Wysunęłam nogę z pod kołdry no i już nie było odwrotu. Z wielkim entuzjazmem rozpoczęłam kolejny dzień.
W pracy, jak to w pracy. Nic ciekawego. Miałam przyjemność rozmawiać z szefową mojej szefowej, a ta była dla mnie wyjątkowo miła. Chyba przed Wielkanocą ksiądz nakazał jej pokutę i szanowanie bliźniego swego... Normalnie moja osoba działa na nią jak przysłowiowa czerwona płachta na byka, toteż nie mogłam wyjść z podziwu nad tym miłym tonem, który przybrała w rozmowie ze mną. Oczywiście nie łudzę się i wiem, że następnym razem nie będzie już taka mila.
Jajka na jutro ugotowałam. Tobi już dzisiaj bardzo był nimi zainteresowany i chciał pożreć je razem ze skorupką, na szczęście nie dał sobie rady i będzie musiał poczekać do jutra. Ugotowałam cztery to jedno mu dam, niech ma. W końcu to święta :-)
A jutro znowu na 0430 do pracy. Oj nie chce mi się. Pocieszam się tym, że pewnie ze względu na jutrzejszą datę nie zaskoczy mnie tłum pasażerów. I obym się nie myliła.
Wszystkim tym, którzy zamiast do pracy usiądą do świątecznego śniadania życzę "Wesołych Świąt, smacznego jajka i słodkiego baranka..."
No i jutro minie tydzień od kiedy mąż wyjechał na leczenie.
Jakoś dłuży mi się ten czas bez niego. Wracam do domu i nie mam z kim pogadać. Co prawda jest Tobi, ale on mi tylko "miaaauuu" odpowiada, a to "słowo" można różnie interpretować, w zależności od sytuacji. I tak dla przykładu czasami jest to "głodny jestem", kiedy indziej "daj mi jeść" lub "nie mam pusi w miseczce". W innych sytuacjach może to oznaczać "siusiu mi się chce", albo "oj, jak mnie pęcherz ciśnie", ewentualnie "kupka idzie". Wieczorami takie "miau" może równie mieć znaczenie "spać mi się chce, ale bez głaskanka nie zasnę". Rano, gdy szykuję się do pracy, mój kot miaucząc próbuje mi powiedzieć, "no weź, nie zostawiaj mnie znowu samego". Ogólnie rzecz biorąc jest to miauczenie bardzo samolubne i egoistyczne. No ale co zrobić? Tak go rozpuściłam to tak mam.
A ja po powrocie do domu chciałabym z kimś pogadać o tym co było, kogo spotkałam. Dobrze, że mam darmowe minuty do Polski. Zawsze mogę zadzwonić do męża, rodziców, ale to nie to samo...
Dzisiaj rano nie mogłam zwlec się z łóżka. Budzik zadzwonił o 0445, a ja go wyłączyłam i obróciłam się na drugi bok z nadzieją, że zaśpię do pracy. Niestety moje poczucie obowiązku dało o sobie znać i otworzyłam oczy o 0455. Wysunęłam nogę z pod kołdry no i już nie było odwrotu. Z wielkim entuzjazmem rozpoczęłam kolejny dzień.
W pracy, jak to w pracy. Nic ciekawego. Miałam przyjemność rozmawiać z szefową mojej szefowej, a ta była dla mnie wyjątkowo miła. Chyba przed Wielkanocą ksiądz nakazał jej pokutę i szanowanie bliźniego swego... Normalnie moja osoba działa na nią jak przysłowiowa czerwona płachta na byka, toteż nie mogłam wyjść z podziwu nad tym miłym tonem, który przybrała w rozmowie ze mną. Oczywiście nie łudzę się i wiem, że następnym razem nie będzie już taka mila.
Jajka na jutro ugotowałam. Tobi już dzisiaj bardzo był nimi zainteresowany i chciał pożreć je razem ze skorupką, na szczęście nie dał sobie rady i będzie musiał poczekać do jutra. Ugotowałam cztery to jedno mu dam, niech ma. W końcu to święta :-)
A jutro znowu na 0430 do pracy. Oj nie chce mi się. Pocieszam się tym, że pewnie ze względu na jutrzejszą datę nie zaskoczy mnie tłum pasażerów. I obym się nie myliła.
Wszystkim tym, którzy zamiast do pracy usiądą do świątecznego śniadania życzę "Wesołych Świąt, smacznego jajka i słodkiego baranka..."
Wesołych świąt, a Tobi oby nie dostał zatwardzenia od tych jajek - żarłok jeden! :-)
OdpowiedzUsuńWesołych świąt i wszystkiego co dobre ^^
OdpowiedzUsuń