Przejdź do głównej zawartości

Dzień drugi i jajecznica ze szczypiorkiem

Dzień drugi mojej samotności minął mi bez większych rewelacji.
Wstałam rano, poszłam do pracy, menedżerka mnie zdenerwowała, czyli normalny dzień. Momentami brakuje mi już nerwów do tej baby i z utęsknieniem czekam na dzień, kiedy będę mogła jej powiedzieć "good bye". Niestety jak na razie muszę znosić to, co zastaję codziennie w miejscu pracy. Na koniec i tak się dowiaduję, że zaniedbania do których dochodzi to tylko i wyłącznie nasza wina, a ona jest tylko człowiekiem i tak jak każdy ma prawo do błędów, do których zresztą rzadko potrafi się przyznać. No ale już taka jest i nikt tego nie zmieni.
Klienci byli dzisiaj zaskakująco mili. Chyba widzieli, że nie mam siły i nawet nie sapali na mnie jak robiłam sobie kawę. Prawdopodobnie rozumieli moją potrzebę, w końcu była dopiera 5:30 rano, a ja pierwszą kawę piję w pracy.
Co do kawy, to nie piłam jej prawie dwa lata. Jakoś tak wyszło. Kiedyś strasznie się zatrułam, do dzisiaj zresztą nie wiem czym, że było ze mną tak źle, że pojechałam na pogotowie. Oczywiście niepotrzebnie, bo nikt nie zamierzał mi pomóc. Trzy dni leżałam nieprzytomna w łóżku, nie mogłam nic zjeść ani wypić. Gdy po woli zaczęłam dochodzić do siebie, odrzucało mnie na sam zapach kawy, a o piciu to już nawet nie wspominam. I tak nie piłam kawy, aż do dnia gdy podjęłam pracę w obecnym zakładzie. No ale kto wytrzyma wstawanie o 3:00 bez wypicia choćby jednej kawy dziennie?
Po powrocie do domu Tobiasz przywitał mnie mruczeniem. Nie ma nic przyjemniejszego niż take wyznanie miłości w wykonaniu mojego kota :-) On po prostu bardzo nie lubi zostawać sam, bo to jest bardzo towarzyski kot.
Muszę się przyznać, że pod nieobecność męża nie bardzo chce mi się gotować wykwintne dania i zwyczajnie idę na łatwiznę. I tak właśnie korzystając z faktu posiadania szczypiorku w domu, postanowiłam przyrządzić jajecznicę ze szczypiorkiem. Mam wielki sentyment do tego dania z czasów studenckich, bo jajecznica ze szczypiorkiem to coś czego nie mogło u nas zabraknąć i zawsze doskonale poprawiało nam humor. Pozdrowienia dla moich dziewczyn ;-) No, a że czasy biednego studenta mam dawno za sobą, zaszalałam i dodałam do jajek szynkę. Rozpusta!
Teraz czekam na telefon od męża z wiadomością, co mu pan doktor powiedział. Oj, żeby wszystko było dobrze...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

Majka - mały komandos.

Ok dwóch tygodni temu zauważyliśmy na uchu naszego kota małe zgrubienie  Niby nic wielkiego, ale jej ucho nie stało już prosto do góry, a lekko opadało. Zadzwoniliśmy do weterynarza po radę, co to takiego może być i czy ewentualnie powinniśmy się u niego pojawić? Lekarz zapewnił nas, że to nic takiego i lepiej będzie poczekać kilka dni i poobserwować ucho, bo gulka sama może zejść. Tak się jednak nie stało, a w czwartek tydzień temu stan ucha był już na tyle poważny, że zaczęliśmy szukać pomocy u innego weterynarza, ponieważ ten, który poradził nam przeczekać, nie miał ochoty poczekać na nas chwilę dłużej po godzinach przyjęć. Nie mieliśmy tutaj na myśli kilkugodzinnego spóźnienia, jednak mój mąż kończył pracę dosyć późno i obawialiśmy się, że zwyczajnie utnie w korku i cała wyprawa poszłaby na marne. Na szczęście we Wrocławiu jest kilka gabinetów weterynaryjnych, a jeden z nich znajduje się w bloku obok. No to poszliśmy. Pani weterynarka nie była zadowolona z tego co zobaczyła, co w

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)