Przejdź do głównej zawartości

Dzień trzeci - ból glowy

Dzień trzeci.
Dzisiejszy dzień minął mi bardzo szybko. Pospałam do ósmej, bo do pracy szłam na 12:00. Niestety obudziłam się ze strasznym bólem głowy, który skutecznie zrujnował całą moją satysfakcję z faktu, że nie musiałam się zrywać z łóżka wczesnym rankiem. Nie wiem skąd biorą się takie bóle, chociaż zaczynam je przypisywać ilości lat na metryce urodzenia, które nie ubłagalnie lecą w górę... Nigdy nie skarżyłam się na zbyt mocne bóle głowy, chyba że te wynikające ze spożycia zbyt dużej ilości alkoholu, no ale to to inna historia. Tutaj człowiek dobrze wie, na co się pisze i jest przygotowany na wszelkie okoliczności, w tym bóle różnego rodzaju.
Moje bóle głowy pojawiają się znikąd, przychodzą niezapowiedziane. Tylko, że to nie jest taki zwyczajny ból głowy. Mój ból zaczyna się w okolicy czoła, stąd promieniuje do nosa, oczu i uszu. Dzisiaj to mnie nawet szczęka zaczynała boleć. A oczy miałam tak wrażliwe na światło, że musiałam okulary przeciwsłoneczne założyć, chociaż słońca to dzisiaj niewiele na niebie było. No ale zażyłam trzy paracetamolki, cudowny lek na wszelkie dolegliwości i mi przeszło :-)
Po pracy miałam zamiar zajechać do sklepu po coś do jedzenia, ale zaczął padać deszcz więc doszłam do wniosku, że dam radę przeżyć z tym co jest w domu, bo po deszczu nie chciało mi się biegać. I tak oto na obiad, a raczej kolację, zważywszy na godzinę, o której spożywałam swój posiłek, przygotowałam sobie makaron z sosem pomidorowym. Takie danie to bardzo prosta sprawa, a do przygotowania wystarczy puszka pomidorów i makaron, oczywiście. Całość gotowe w 10 min. Wystarczy pomidory wrzucić na patelnię, doprawić bazylią, oregano, tymiankiem, czosnkiem, sola i pieprzem, chwilę pogotować, polać tym makaron i można jeść. Bardzo smaczne mi wyszło.
No i taki to dzień.
Mąż ma już wyznaczony termin operacji. Niestety ta moja samotność przeciągnie się w trochę w czasie, bo datę wyznaczono dopiero na 19 kwietnia, ale co robić? Dam radę, w końcu mam Tobiasza do towarzystwa, a mąż jak już wróci to będzie jak nowo narodzony :-)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Z pamiętnika Majki

"Ostatnio przypomniałam sobie coś, co musiałam robić gdy byłam jeszcze małym kotem, a mianowicie.... ...wyparzyłam tą czerwoną wstążkę zwisająca z kuchennego krzesła... ...I postanowiłam bliżej zbadać całą tą sprawę... ... w razie gdybym z dołu nie mogła dopatrzeć się wszystkiego, wspięłam się wyżej... ... o i ściągnęłam wstążkę na podłogę... ... przypomniałam sobie nawet, jak łapie się myszki...  ... no ale przecież nie jestem już kociakiem, co to może biegać bez końca... ...chwila biegania i hyc na kanapę... ... najpierw szybki prysznic...  ... potem chwila dla paparazzi, cóż w końcu jestem gwiazdą... ... a na koniec to, co lubię najbardziej :-)