Przejdź do głównej zawartości

Przed rozstaniem

Połączenie z internetem zajęło mi dobre dwadzieścia minut. Dwa razy restartowałam komputer, aż w końcu zeszłam na dół i zrestartowałam ruter. No i działa :-) Te nowe technologie czasami są strasznie denerwujące!
Dzisiaj rano przeżyłam kryzys. Wstałam, jak to na mnie przystało o 0300, wyszykowałam się, a w drodze do pracy prawie zasnęłam za kierownicą. W końcu każdy ma jakieś granice wytrzymałości jeżeli chodzi o poranno-nocne wstawanie. Moja chyba właśnie nadeszła. Cieszę się tym bardziej, iż moja "cudowna" p.manager w najbliższych trzech tygodniach przydzieliła mi prawie same poranki. Hip hip hurrraaa :-( Pociesza mnie jedynie świadomość ilości czasu jaki mi pozostał w tej pracy :-)  Tak sobie wczoraj pomyślałam, miałam nic nie mówić w pracy o swoim wyjeździe, aż do ostatniego tygodnia. Tknięta jednak wyrzutami sumienia i tym, że nie lubię stawiać ludzi w niewygodnej sytuacji, postanowiłam poinformować moją szefową o swoich planach. Da jej to wystarczająco dużo czasu na znalezienie kogoś na moje miejsce. Poczekam jednak do następnego tygodnia, aż wróci ze swojego panieńskiego wypadu gdzieś za granicę. I chociaż ona cały czas o tym mówi, ja za nic nie mogę sobie przypomnieć tego miejsca, do którego się wybiera wraz ze swoimi psiapsiółkami. Najwyraźniej, nie słucham jej opowieści zbyt dokładnie. No bo ile można słuchać ciągle tych samych historii. Ja też brałam ślub i nie zadręczałam ludzi wokół mnie opowieściami na ten temat... A i tak było cudownie :-)
Zbliża się czas Tobiasza. Oj serce mnie boli, że muszę go zostawić w tej klinice na całą noc. Mi pęknie serce, a  on pewnie gorączki z tego wszystkiego dostanie:-( Teraz biega sobie beztrosko za kuleczką i nawet nie podejrzewa, co go dzisiaj czeka. Pocieszam się myślą, że przecież jedzie do weterynarza i nic złego mu się stać nie może. Ale mimo wszystko.... Ciężko mi będzie.
Dzwoniła do mnie kobieta z agencji mieszkaniowej zapytać kiedy będę w domu, bo oni mają już jakiś chętnych na ten nasz dom. Szybko im poszło. Teraz się zacznie, przychodzenie, oglądanie, zawracanie głowy.
A mąż? Mąż jutro jedzie do szpitala do Jeleniej Góry. Spędzi tam jedną noc, w piątek zrobią mu operację, a w sobotę wypuszczą do domu. Martwię się o niego, ale co mogę zrobić. Trzymam kciuki i mocno wierzę, że wszystko dobrze się skończy. Musi!!! Szybko minęły te trzy tygodnie od jego wyjazdu. Tak to jest, jak człowiek chodzi do pracy to dni lecą jeden za drugi. Mi zostało tylko jeszcze jutro i dwa dni wolnego. Nie mogę się doczekać.
A tak na koniec. Czy ktoś dzisiaj oglądał Drzyzgę? Te programy są czasami tak ... , że aż słów mi brak. Bo dzisiaj na przykład tematem przewodnim był brzuch, a dokładniej kilka brzuchów dziewczyn, które podrywają facetów na gołe brzuchy. Czasami się zastanawiam kto pracuje w tej telewizji i kto zatwierdza takie tematy? Jeżeli są to ludzie na takim samym poziomie, jak te programy to ja chyba zrezygnuję z oglądania tv na dobre. Aż się człowiekowi przykro robi.
No i to tyle. Idę popieścić mojego futrzaka, żeby nie czuł się niekochany dzisiaj w nocy. Szmutno mi, przez duuuże SZ.... ;-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Z pamiętnika Majki

"Ostatnio przypomniałam sobie coś, co musiałam robić gdy byłam jeszcze małym kotem, a mianowicie.... ...wyparzyłam tą czerwoną wstążkę zwisająca z kuchennego krzesła... ...I postanowiłam bliżej zbadać całą tą sprawę... ... w razie gdybym z dołu nie mogła dopatrzeć się wszystkiego, wspięłam się wyżej... ... o i ściągnęłam wstążkę na podłogę... ... przypomniałam sobie nawet, jak łapie się myszki...  ... no ale przecież nie jestem już kociakiem, co to może biegać bez końca... ...chwila biegania i hyc na kanapę... ... najpierw szybki prysznic...  ... potem chwila dla paparazzi, cóż w końcu jestem gwiazdą... ... a na koniec to, co lubię najbardziej :-)