Przejdź do głównej zawartości

Kolejny dzień

Mijają dni jeden za drugim i tak naprawdę niewiele się między sobą różnią.
Dzisiaj zaspałam do pracy, ale tylko troszeczkę. Budzik zadzwonił mi o 0515, a ja go wyłączyłam i przytuliłam głowę do poduszki, ale tak tylko na chwileczkę. Gdy otworzyłam oczy okazało się, że jest 0600. Na szczęście udało mi się wyrobić i wpadłam do pracy o 0705, niestety bez śniadania. I tak nie miałam w domu chleba więc mała strata...
Mężowi zostały dwa dni i idzie do szpitala. Będzie musiał tam spędzić jedną noc przed operacją i jedną po. W sobotę powinien być już w domu cały i zdrowy. Trzymam kciuki za tego mojego "staruszka". Oby tylko wszystko poszło dobrze. Wystarczająco już się chłopina namęczył...
Oj, nie mogę się już doczekać tej naszej przeprowadzki. Boję się strasznie, bo jeszcze tyle przede mną, pakowanie, pozbywanie się niepotrzebnych sprzętów, zamykanie wszystkich spraw. Trochę tego będzie, ale sam fakt, że wszystko to doprowadzi mnie do Polski daje mi siłę do działania :-)
Skontaktowałam się już z naszą właścicielką i datę wyprowadzki ustaliłam na drugiego czerwca. Pod koniec tego tygodnia przyjedzie mechanik i naprawi nam samochód. Niby nic takiego mu nie dolega, ale nie przestaje dmuchać ciepłym powietrzem. Na krótkich trasach nie jest to duży problem, ale w trakcie podróży do Polski mogłoby być to troszeczkę nieprzyjemne...
A co jeszcze po drodze to zobaczymy...
Lecę do spania, bo coś mi się oczy kleją.


Tobiasz już spakowany, teraz cała reszta...xz(końcówka napisana przez Tobiasza ;-)

Komentarze

  1. Sporo pudeł chyba będzie potrzebnych, ale kot najwyraźniej już się spakował;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam wczoraj spedzilem pol nia na czytaniu Twojego bloga i przyznam ze podoba mi sie i dodam sobie go do stron ulubionych i bede tu zagladal.

    Zapraszam na http://m-surf.netserwer.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło mi, że się podoba :-) A kilka pudeł faktycznie może się przydać... Oj, aż boję się myśleć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

Majka - mały komandos.

Ok dwóch tygodni temu zauważyliśmy na uchu naszego kota małe zgrubienie  Niby nic wielkiego, ale jej ucho nie stało już prosto do góry, a lekko opadało. Zadzwoniliśmy do weterynarza po radę, co to takiego może być i czy ewentualnie powinniśmy się u niego pojawić? Lekarz zapewnił nas, że to nic takiego i lepiej będzie poczekać kilka dni i poobserwować ucho, bo gulka sama może zejść. Tak się jednak nie stało, a w czwartek tydzień temu stan ucha był już na tyle poważny, że zaczęliśmy szukać pomocy u innego weterynarza, ponieważ ten, który poradził nam przeczekać, nie miał ochoty poczekać na nas chwilę dłużej po godzinach przyjęć. Nie mieliśmy tutaj na myśli kilkugodzinnego spóźnienia, jednak mój mąż kończył pracę dosyć późno i obawialiśmy się, że zwyczajnie utnie w korku i cała wyprawa poszłaby na marne. Na szczęście we Wrocławiu jest kilka gabinetów weterynaryjnych, a jeden z nich znajduje się w bloku obok. No to poszliśmy. Pani weterynarka nie była zadowolona z tego co zobaczyła, co w

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)