Przejdź do głównej zawartości

Uprowadzenie Tobiasza

Dzisiaj wolne !!!
Pojechaliśmy z Tobiaszem do weterynarza. Musiałam mojego kotka zaszczepić przeciwko wściekliźnie. Prosty plan był taki, że dzisiaj robimy szczepionkę, a za tydzień podczas kastracji wszczepimy czipa. Tak żeby mniej go bolało. Niestety nic z tego nie wyszło. Bardzo miła pani weterynarz, bo w tym kraju chyba większość weterynarzy to kobiety. W Polsce zazwyczaj widzi się mężczyzn wykonujących ten zawód. Ale wracając do sedna. Otóż ta pani weterynarz powiedziała,że aby zaszczepić kotka przeciwko wściekliźnie, kotek musi mieć mikro czipa. W pierwszej chwili chciałam pięknie podziękować i wyjść, ale co było robić. Szczepionkę trzeba było zrobić...
Przyszła druga pani i zabrała mi torbę z Tobim. Chciałam za nim biec, no bo jak to maja dzidzia bez mamy, z obcymi ludźmi. I tak był wystarczająco zestresowany. Niestety musiałam zostać w recepcji i napisać poprawnie nazwisko i imię Tobiego, bo dla nich to był Toby. Strasznie się o niego martwiłam. Gdy po 10 minutach nikt mi nie przynosił mojego kota z powrotem,a wszystkie formalności były załatwione, zapytałam grzecznie dlaczego to trwa tak długo? Okazało się, że oni go po prostu spakowali do torby i zapomnieli odnieść do właścicielki. A mi serce pękało. Niestety nie to było najgorsze. Chciałam umówić mojego Tobiasza na kastrację na czwartek po południu. Myślałam sobie, że po pracy podjedziemy, obetną co mają obciąć i wrócimy do domu. A oni, że nie. Że muszę im Tobiego z samego rana przywieść i zostawić w klinice na cały dzień. Nie mogłam uwierzyć. A pani mi tłumaczyła, że zabieg odbywa się w pełnej narkozie i kot musi być przywieziony wcześniej, żeby go przygotować. Oj, w Polsce jakoś to jest prostsze. Na domiar złego, ja w czwartek zaczynam pracę o 0430 więc jak ja miałabym tego kota im zawieść??? Oczywiście i na to miała odpowiedź. Zawiozę im Tobiego w środę wieczorem i odbiorę w czwartek. Nie wiem jak ja to wszystko zniosę... Przecież jemu serce pęknie, że mama go oddała obcym ludziom. Jak on wytrzyma tą noc bez swojego łóżeczka??? Nie wiem, nie mogę o tym myśleć bo płakać mi się chce :-( No, ale jajeczka obciąć trzeba ...

Komentarze

  1. :-) Nic mu nie będzie, jakoś przeżyjecie oboje :-) Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Po rozwodzie

Dawno mnie tutaj nie było... W zasdzie jestem lekko zaskoczona, że ta strona jest nadal aktywna, chociaż w internecie podobno nic nie ginie.. I tak też jest w przypadku tego bloga. Powinnam zmienić nagłówek, bo w moiom życiu ubyło jednego bohatera.  Tak to już jest, powiedziało sie A i trzeba było powiedzieć B. 1 kwietnia 2014 odbyła się sprawa rozwodowa i po około 30 minutach było po wszystkim. Swoją drogą, lepsza data na rozwód nie mogła nam się trafić. I tak bez żalu, no może z lekkim, każde poszło w swoją stronę... Czy jest lepiej? I tak i nie. Bycie singlem z odzysku ma swoje dobre strony. Niczego nie trzeba. Jak się martwisz to tylko o siebie, znowu możesz być egoistą. Przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. Nie masz ochoty sprzątać, nie sprzątasz. Nie masz dla kogo gotować, mniej  czasu tracisz w kuchni. Nie zastanawiasz się co dalej, czy to napewno ten jedyny... Są jednak te gorsze strony. Bo gdy minie czas euforii. Gdy wyżyjesz się na randkach, na ...