Przejdź do głównej zawartości

Samotnosc w pustym domu

Zawiozlam mojego Dziobaska do weterynarza. Smutno mi jest, ale co zrobic. Pani mi obiecala, ze w razie jakby cos bylo nie tak, zadzwoni do mnie z samego rana. Z dobrych wiadomosci to to, ze wsadzili go do duzej klatki. Dzisiaj w nocy jest jedynym nocujacym kotkiem wiec nie spotka zadnego nieprzyjemnego kocura w klatce obok. A dla umilenia atmosfery spryskaja jego klatke takim specjalnym sprayem, ktory uspokaja kotki. Jutro mam zadzwonic ok 1400 i jezeli bedzie juz po wszystkim bede mogla zabrac Tobiasza do domu. Biedny ten moj kotek... Obiecalam pani weterynarz, ze jej jutro ciasteczka przyniose, co dalo jej wieksza motywacje do odpowiedniej troski o moje malenstwo. Przeciez nigdy nie ma nic za darmo...

Maz juz torbe spakowal i tez jest gotowy do drogi. Dobrze, ze piezamy nie zapomnial, bo by musial spac w jednej z tych szpitalych koszul z gola pupa. Przynajmniej pielegniarki mialyby na co popatrzec ;-)

A teraz ide spac. Brakuje mi "dobranoc kochanie" i bez "miauuu" jakos tak cicho... Juz niedlugo i znowu bedziemy wszyscy razem, jedni bez jajek inni bez przepuchliny.
Dobranoc

Komentarze

  1. Podoba mi się blog! bardzo. W koncu coś innego i interesującego.




    podpisano:
    http://zadna-kolejna-milostka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się z tej gołej pupy i braku jajeczek;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że się podoba :-) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

Biedronka

I tak zapowiadająca się miła i spokojna sobota, nie do końca była taka jaką bym sobie tego życzyła. Rano odwiozłam męża na Bielany, gdzie miał się spotkać z chłopakiem, który to już od dłuższego czasu jeździ do tej kobiety, co to leczy dotykiem. On sam ma trzy przepuchliny na kręgosłupie i ona pomaga mu na tyle, że ostatnio całkiem odstawił leki przeciwbólowe. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień, ale dzięki temu łatwiej nam uwierzyć, że i mężowi pomoże. To co zostawiło największy ślad na moim mężu po tej leczniczej wyprawie, to spora ilość sino-czerwonych kółek na jego plecach... Tak właśnie. Bez baniek się nie obyło. Pocieszny jest to widok, sami przyznacie :-) Gdy mąż poddawał się uzdrowicielskim obrzędom, ja w tym czasie wybrałam się na zakupy. Trudno mi o tym nie wspominać, bo na wieszaku z wyprzedażą, upatrzyłam sobie śliczny różowy żakiet. Dokładnie taki, jakiego od dłuższego czasu pragnęłam. Nie do końca wiem, dlaczego się tam znalazł, ponieważ dokładnie takie same

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)