Przejdź do głównej zawartości

Koguty i inne ptaki

"Ten post już tu był, ale w jakiś sposób został usunięty więc dodaję go po raz kolejny. Szkoda żeby go zabrakło ;-)"


Nie ma to jak weekend w pracy... Nie wiem skad u ludzi bierze sie ta wrogosc w sobote rano. Zamiast sie cieszyc, ze wolne, ze leca w nieznane, to tylko warcza od rana.
Oczywiscie, na moje szczescie trafila mi sie taka "mila" panienka z samego rana. Musze przyznac, iz dzien zaczal mi sie lekkim biegiem, bo gdy tylko wlaczylam swiatla do sklepu ustawila sie nie mala kolejka. Ludziom zrana spada poziom cukru we krwi i to chyba jest powod tego calego zamieszania.
Tak wiec grzecznie i uprzejmi witam sie z klientami spelniajac przy tym ich zyczenia, mrozone kawy, cappucina, ciasteczka, czego tylko dusza zapragnie. Az tu nagle wylania sie przede mna panienka, stroszy sie jak kogut gotowy do walki, oczy do mnie wytrzeszcza (dobrze, ze jej zylka nie pekla) i zaczyna zamawiac dwa ciasteczka. Na nieszczescie tego "kogucika" ja juz sie nauczylam, jak z takimi postepowac. Zasada numer jeden i najwazniejsza •nie spuszczaj wzroku, bo to sygnalizuje poddanie, a tego nie chcemy. Przy drugim ciasteczku musialam panienke poprawic, gdyz wymawiana przez nia nazwa byla nieporawna i chyba w ten sposob zrozumiala, ze jednak nic z tego. Dogryzla mi jeszcze, ze czekala w tej kolejce od 20min. No i czy to moja wina, odpowiadam, ja mam tylko dwie rece. Na koniec pozyczylysmy sobie milego dnia i kazde poszlo w swoja strane. Ciekawe czy jej ulzylo?
Jedno jest pewno. Na pewno poczulaby sie lepiej wiedzac, ze napisalam tego posta z mysla o niej.
Milego dnia zycze i nie martwcie sie niczym. Wazne, ze za oknem slonce swieci!!!



Komentarze

  1. Tacy ludzie trafiają się nie zależnie od weekendów i pory dnia niestety. Ale poradziłaś sobie perfekcyjnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-) Nie było łatwo. Na szczęście tacy klienci zdarzaja się żadko.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

Majka - mały komandos.

Ok dwóch tygodni temu zauważyliśmy na uchu naszego kota małe zgrubienie  Niby nic wielkiego, ale jej ucho nie stało już prosto do góry, a lekko opadało. Zadzwoniliśmy do weterynarza po radę, co to takiego może być i czy ewentualnie powinniśmy się u niego pojawić? Lekarz zapewnił nas, że to nic takiego i lepiej będzie poczekać kilka dni i poobserwować ucho, bo gulka sama może zejść. Tak się jednak nie stało, a w czwartek tydzień temu stan ucha był już na tyle poważny, że zaczęliśmy szukać pomocy u innego weterynarza, ponieważ ten, który poradził nam przeczekać, nie miał ochoty poczekać na nas chwilę dłużej po godzinach przyjęć. Nie mieliśmy tutaj na myśli kilkugodzinnego spóźnienia, jednak mój mąż kończył pracę dosyć późno i obawialiśmy się, że zwyczajnie utnie w korku i cała wyprawa poszłaby na marne. Na szczęście we Wrocławiu jest kilka gabinetów weterynaryjnych, a jeden z nich znajduje się w bloku obok. No to poszliśmy. Pani weterynarka nie była zadowolona z tego co zobaczyła, co w

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)