Przejdź do głównej zawartości

Pada deszcz...


Czy tylko ja mam wrażenie, że życie jest niesprawiedliwe.... Wczoraj wieczorem, gdy kładłam się spać sąsiedzi z domu obok wychodzili na miasto, nie dało się nie słyszeć gdyż wcale tego nie ukrywali. O 2:45, gdy ja jeszcze miałam całe 15min spania, oni z tego miasta wracali. To i niby nic takiego, sobota, weekend każdemu się należy, tylko że oni przy tym wszystkim szczekali na pół osiedla. Tak, dosłownie szczekali. W jakim celu? Dawali znać swojemu pupilowi, iz są w drodze do domu, a mnie pozbawili moich ostatnich 15 minut. Smutne prawda??? :-(
No ale nic. Wstałam wcześniej, z domu wyszłam oczywiście później niż zazwyczaj. Normalne;-) Czy ktoś jeszcze ma kota, który chrapie głośniej od Waszego męża? Ja mam! Możecie wierzyć lub nie. Nie cierpi na żaden katar ani nic takiego, po prostu jak mocno zaśnie to zaczyna chrapać. Tobi, bo takie dostał imię, za tydzień skończy 5 miesięcy. Zastanawiam się tylko, jeśli teraz tak głośno chrapie, to co to będzie jak podrośnie...
W pracy, jak to w pracy. Dzisiaj nawet byłam miła dla klientów, a może to oni byli mili dla mnie? W każdym bądź razie, dzień minął mi przyjemnie i nawet kilka osób obdarzyłam szczerym uśmiechem, a to już wyczyn:-)
Niestety pogada nam się popsuła, pada i zimno. A było już tak ładnie, słoneczko świeciło i nawet nie trzeba było kurtki zakładać.
A na poprawę humoru w ten smętny dzień na obiad zrobiłam jajecznicę na cebuli i bekonie. Tak wiem, nie do końca to niedzielny obiad, ale jaki pyszny!!! A do tego chlebek z masłem i pomidorkiem. Mniam mniam :-) Gorąco polecam.
No a teraz muszę poszukać nowej pracy, bo ta stara już mi bokiem wychodzi. Trzymajcie kciuki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

Majka - mały komandos.

Ok dwóch tygodni temu zauważyliśmy na uchu naszego kota małe zgrubienie  Niby nic wielkiego, ale jej ucho nie stało już prosto do góry, a lekko opadało. Zadzwoniliśmy do weterynarza po radę, co to takiego może być i czy ewentualnie powinniśmy się u niego pojawić? Lekarz zapewnił nas, że to nic takiego i lepiej będzie poczekać kilka dni i poobserwować ucho, bo gulka sama może zejść. Tak się jednak nie stało, a w czwartek tydzień temu stan ucha był już na tyle poważny, że zaczęliśmy szukać pomocy u innego weterynarza, ponieważ ten, który poradził nam przeczekać, nie miał ochoty poczekać na nas chwilę dłużej po godzinach przyjęć. Nie mieliśmy tutaj na myśli kilkugodzinnego spóźnienia, jednak mój mąż kończył pracę dosyć późno i obawialiśmy się, że zwyczajnie utnie w korku i cała wyprawa poszłaby na marne. Na szczęście we Wrocławiu jest kilka gabinetów weterynaryjnych, a jeden z nich znajduje się w bloku obok. No to poszliśmy. Pani weterynarka nie była zadowolona z tego co zobaczyła, co w

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)