Przejdź do głównej zawartości

Urodziny, urodziny...


Dzisiaj mój mąż obchodzi urodziny. W tym roku kończy 29 lat, czyli ostatnie urodziny z 2-ką na początku. Nie powiedziałam mu o tym, bo nie chcę go smucić ;-) Teraz już pewnie wie...
Spędziliśmy dzisiejszy dzień na błogim lenistwie. Ja z okazji tego święta wzięłam 4 wolne dni w pracy więc mamy trochę czasu dla siebie. Wczoraj obchodziliśmy dzień św. Patryka, co było idealnym pretekstem, żeby coś wypić. Niestety dzisiaj nie mamy już ochoty na procenty i pijemy herbatkę, bardzo smaczną z prawdziwej mięty z maminego ogródka. Polecam, nie piłam lepszej mięty, te ze sklepu smakują zupełnie inaczej, a niby też z mięty. Ale ta to taka organiczna :-)
Nawet nie wiem kiedy minął nam ten rok od męża ostatnich urodzin. Pamiętam jakby to było wczoraj. Zorganizowałam mu takie prawdziwe przyjęcie niespodziankę. Zaprosiłam znajomych, przygotowałam pyszne jedzenie, nawet tort opiekłam. A mąż naprawdę niczego nie podejrzewał. Wtedy wszystko było prostsze. Gdybyśmy wiedzieli, co przyniesie ten rok... No ale tego nikt nie może przewidzieć. W zeszłym roku czekaliśmy dopiero na zdjęcia z rentgenu męża i nikt nie mógł przewidzieć, że dzisiaj jego stan będzie tak poważny. Teraz czekamy na decyzje o terminie operacji, a mężowi każdy ruch sprawia bół. No ale każdy coś ma. Byle już było lepiej!
A wracając do tego roku. Zrobiłam mężowi górę wafli przekładanych masą krówkową. To jest to co mąż lubi najbardziej. Polecam! Łatwe przygotowaniu, a daje tyle radości :-) Tylko świeczki nie wsadziła, ale i tak smakowały :-)
A Tobie mężu jeszcze raz, Sto Lat !!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po dłuższej przerwie...

Zaczynając pisać tego bloga kilka lat temu, obiecałam sobie, że nie będzie to kolejna z tych rzeczy, za którą się zabrałam i zostawiłam… Tak zawsze było ze wszystkim,  z nauką hiszpańskiego, z jazdą na koniu, ze studiowaniem architektury wnętrz, a nawet lataniem. Tak bo jako tzw., cabin crew też pracowałam.. :) Niestety, tak jak wcześniej, tak i teraz mi nie wyszło. Brakuje mi trochę tego pisania. Z jednej strony przelewanie swoich myśli na ekran jest formą psychoterapii. Z drugiej strony wiem, że czytają to osoby, które znam i nie o wszystkim szczerze mogłabym pisać. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki. Dzisiaj wszyscy piszą blogi, o sobie, o dzieciach, o gotowaniu, majsterkowaniu i tak można wymieniać w nieskończoność. Żyjemy w czasach, gdzie wszystko musimy ogłosić na fb, bo bez tego jaki jest sens wyjazdu na wakacje, jeżeli w hotelu akurat nie ma internetu i nie możemy od razu wrzucić zdjęcia z lotniska, hotelu. Zdjęcia tego, co podali nam na kolację i kolorowego drinka, którego z...

Historia pewnego poranka

W ten piątkowy poranek pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Na dworze dawało się odczuć chłód, a krajobraz skąpany był w białej jak mleko mgle, przez którą ciężko było cokolwiek dojrzeć na odległość dalszą niż trzy metry . Ludzie, którzy musieli opuścić swoje cieple łóżka byli tego dnia wyjątkowo ospali, a wielu z nich cierpiało na ból głowy związany i ogólne rozdrażnienie. Około godziny 8:00  do sklepu na lotnisku niedaleko stolicy zamieszkałej przez królową Elżbietę przyszedł klient. Taki zwykły mieszkaniec Wysp. Pan w średnim wieku, niewyróżniający się urodą ani niczym innym.  I niby nic w tym nadzwyczajnego, gdyż do sklepu  przychodziło wiele osób. Jedni kupowali kawę, inni ciastka, byli również zwolennicy zimnych napoi takich jak cola czy woda mineralna. Obsługa w tym sklepie słynęła ze swej życzliwości, otwartości i chęci pomocy zbłąkanym pasażerom tanich irlandzk...

Z pamiętnika Majki

"Ostatnio przypomniałam sobie coś, co musiałam robić gdy byłam jeszcze małym kotem, a mianowicie.... ...wyparzyłam tą czerwoną wstążkę zwisająca z kuchennego krzesła... ...I postanowiłam bliżej zbadać całą tą sprawę... ... w razie gdybym z dołu nie mogła dopatrzeć się wszystkiego, wspięłam się wyżej... ... o i ściągnęłam wstążkę na podłogę... ... przypomniałam sobie nawet, jak łapie się myszki...  ... no ale przecież nie jestem już kociakiem, co to może biegać bez końca... ...chwila biegania i hyc na kanapę... ... najpierw szybki prysznic...  ... potem chwila dla paparazzi, cóż w końcu jestem gwiazdą... ... a na koniec to, co lubię najbardziej :-)