Wolne, wolne i po wolnym...
Jak to zwykle bywa, to co dobre szybko się kończy. I tak właśnie moje cztery dni wolnego dobiegło końca :-( Oczywiście z tego wszystkiego, co sobie zaplanowałam udało mi się tylko umyć kuchnię, ale to i tak spory sukces. Mój problem polega na tym, że lubię jak w domu jest czysto, niestety samo sprzątanie nie należy do moich ulubionych zajęć.
Pierwszy dzień w pracy już za mną. Jakoś tak mam, że jak wracam do pracy po dłuższej przerwie, zawsze mam nadzieję, że coś się zmieni. No i co, no i nic :-) Wszystko było po staremu, a nawet w jeszcze większym bałaganie niż zwykle. Przy każdym stoliku ktoś spał, maszyna do kawy ciekła, czyli dzień jak co dzień. Jeżeli spodziewałam się zastać miłych i uprzejmych klientów, to nic z tego. Ja już chyba za stara jestem do tej pracy. Ale to nic, już niedługo i mam nadzieję przenieść swoje życie na inne tory. Na razie cicho sza ;-)
Teraz szykuję się do wyjścia do szpitala. O 1705 czeka mnie pierwszy w życiu rezonans, jakoś nie jestem przekonana do tego badania. Niby wiem, że to nie boli, ale jakoś tak nie swojo się czuję. Wpuszczają człowieka w taką wielką tubę i nie wiadomo, co się wokół dzieje.
Zbieram się do wyścia, bo jak się spóźnię to mi odmowią przeprowadzenia badania.
Komentarze
Prześlij komentarz