Przejdź do głównej zawartości

Powroty


Wolne, wolne i po wolnym...
Jak to zwykle bywa, to co dobre szybko się kończy. I tak właśnie moje cztery dni wolnego dobiegło końca :-( Oczywiście z tego wszystkiego, co sobie zaplanowałam udało mi się tylko umyć kuchnię, ale to i tak spory sukces. Mój problem polega na tym, że lubię jak w domu jest czysto, niestety samo sprzątanie nie należy do moich ulubionych zajęć.
Pierwszy dzień w pracy już za mną. Jakoś tak mam, że jak wracam do pracy po dłuższej przerwie, zawsze mam nadzieję, że coś się zmieni. No i co, no i nic :-) Wszystko było po staremu, a nawet w jeszcze większym bałaganie niż zwykle. Przy każdym stoliku ktoś spał, maszyna do kawy ciekła, czyli dzień jak co dzień.  Jeżeli spodziewałam się zastać miłych i uprzejmych klientów, to nic z tego. Ja już chyba za stara jestem do tej pracy. Ale to nic, już niedługo i mam nadzieję przenieść swoje życie na inne tory. Na razie cicho sza ;-)
Teraz szykuję się do wyjścia do szpitala. O 1705 czeka mnie pierwszy w życiu rezonans, jakoś nie jestem przekonana do tego badania. Niby wiem, że to nie boli, ale jakoś tak nie swojo się czuję. Wpuszczają człowieka w taką wielką tubę i nie wiadomo, co się wokół dzieje.
Zbieram się do wyścia, bo jak się spóźnię to mi odmowią przeprowadzenia badania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

Majka - mały komandos.

Ok dwóch tygodni temu zauważyliśmy na uchu naszego kota małe zgrubienie  Niby nic wielkiego, ale jej ucho nie stało już prosto do góry, a lekko opadało. Zadzwoniliśmy do weterynarza po radę, co to takiego może być i czy ewentualnie powinniśmy się u niego pojawić? Lekarz zapewnił nas, że to nic takiego i lepiej będzie poczekać kilka dni i poobserwować ucho, bo gulka sama może zejść. Tak się jednak nie stało, a w czwartek tydzień temu stan ucha był już na tyle poważny, że zaczęliśmy szukać pomocy u innego weterynarza, ponieważ ten, który poradził nam przeczekać, nie miał ochoty poczekać na nas chwilę dłużej po godzinach przyjęć. Nie mieliśmy tutaj na myśli kilkugodzinnego spóźnienia, jednak mój mąż kończył pracę dosyć późno i obawialiśmy się, że zwyczajnie utnie w korku i cała wyprawa poszłaby na marne. Na szczęście we Wrocławiu jest kilka gabinetów weterynaryjnych, a jeden z nich znajduje się w bloku obok. No to poszliśmy. Pani weterynarka nie była zadowolona z tego co zobaczyła, co w

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)