Przejdź do głównej zawartości

Budowanie po polsku

Świąteczne porządki czas zacząć! U mnie zaczęło się od prania zasłonek i mycia okien. Jak człowiek tak sobie robi te świąteczne porządki to od razu jakoś tak lepiej się na duszy robi. A może to tylko dlatego, że przez czyste szyby więcej słońca wpada... Pewnie to drugie :-)
Miałam wczoraj przyjemność lecieć z nowego terminala we Wrocławiu i muszę przyznać, że szczerze mnie ten budynek rozczarował. Jak już coś budujemy, to róbmy to porządnie, a nie jak zwykle, czyli byle jak.
Pierwsza rzecz, która od razu po wyjściu z samolotu rzuca się w oczy to wysokie krawężniki, nawet w miejscu gdzie namalowane zostały pasy dla pieszych. A gdzie tutaj troska o pasażerów z ciężkimi walizkami, o matki z dziećmi na wózkach i o tych, którzy w nieszczęśliwy sposób na wózku wylądowali? Kolejna sprawa to schody, schody i jeszcze raz schody, tylko że tym razem przy wyjściach do samolotów. Nikt nie pomyślał o windzie, radź sobie człowieku sam. No i jeszcze te toalety. Dlaczego w każdej toalecie znajdują się tylko 2 kabiny??? Każdy z nas dobrze wie, jak denerwujące jest czekanie do toalety gdy odczuwamy pilną potrzebę... Ok, na plus dodam, iż samych wc-tów na lotnisku jest sporo, ale nie można tego było trochę bardziej przemyśleć?  W końcu jest to lotnisko przygotowane z myślą o Euro 2012 i tysiącach pasażerów przylatujących na to wydarzenie. Do tego nie trzeba dodawać, że takie podróże często odbywają się w towarzystwie piwka i tutaj sprawa jeszcze bardziej się skomplikuje... Toalety, przynajmniej te damskie zostały wyłożone pięknym, czarnym marmurem, ale zlewy niestety zostały tak zaprojektowane, że przy każdym umyciu rąk rozpryskuje się z nich woda i cały ten marmur prezentuje się raczej kiepsko.
W ogólnym zarysie terminal wygląda całkiem przyzwoicie, ale za bardzo przypomina ten tutaj na Stansted. Oczywiście jeszcze starszy pustakami. Na strefie otwartych jest zaledwie kilka sklepów i ma się wrażenie jakby to wszystko jeszcze nie funkcjonowało. Nawet obsługa lotniska sprawia wrażenie, jakby nie do końca się w tym wszystkim orientowała.
Ale nic, dajmy im szansę. Zobaczymy jak się to wszystko rozwinie....
Na plus muszę dodać, że te pomarańczowe leżanki to strzał w dziesiątkę, super wygodne. Człowiek może ułożyć się wygodnie i zrelaksować się przed lotem, a wszystko to z widokiem na płytę lotniska, ciągle jeszcze bardzo pustą.

Komentarze

  1. Eee tam fajne to lotnisko, a że coś do końca nie pomyślane, to już trzeba się przyzwyczaić...:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

Biedronka

I tak zapowiadająca się miła i spokojna sobota, nie do końca była taka jaką bym sobie tego życzyła. Rano odwiozłam męża na Bielany, gdzie miał się spotkać z chłopakiem, który to już od dłuższego czasu jeździ do tej kobiety, co to leczy dotykiem. On sam ma trzy przepuchliny na kręgosłupie i ona pomaga mu na tyle, że ostatnio całkiem odstawił leki przeciwbólowe. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień, ale dzięki temu łatwiej nam uwierzyć, że i mężowi pomoże. To co zostawiło największy ślad na moim mężu po tej leczniczej wyprawie, to spora ilość sino-czerwonych kółek na jego plecach... Tak właśnie. Bez baniek się nie obyło. Pocieszny jest to widok, sami przyznacie :-) Gdy mąż poddawał się uzdrowicielskim obrzędom, ja w tym czasie wybrałam się na zakupy. Trudno mi o tym nie wspominać, bo na wieszaku z wyprzedażą, upatrzyłam sobie śliczny różowy żakiet. Dokładnie taki, jakiego od dłuższego czasu pragnęłam. Nie do końca wiem, dlaczego się tam znalazł, ponieważ dokładnie takie same

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)